Rehabilitacja
ręki trwała dość długo i nie powiem, że nie, ale na początku była też bardzo
bolesna. Z bólu potrafiłam aż płakać. Jednak z każdą chwilą było już coraz
lepiej. Niedługo mieli mi zdjąć gips z nóg i wypisać ze szpitala. Wszystko
byłoby pięknie gdyby nie to, że German z
panią Hooch uzgodnił bym miała jakieś durne spotkania z psycholożką. Nie wiem
po co to i na co? Nie miałam zamiaru z nią rozmawiać o czymkolwiek. Jednak
zostałam przyciśniętą do ściany i pozostawiona bez swojego zdania. Chciałam czy też nie, Ana Isabel
Fabregas będzie przychodzić do mnie na sesje.
- Dasz
sobie radę, zobaczysz - zapewniał mnie German. - Przecież ona nie gryzie -
zaśmiał się.
- Ona
może nie, ale ja tak, i pogryzę cię jeśli tego nie odwołasz! - warknęłam pól
żartem pół serio.
-
Wierzę, że mnie tak bardzo kochasz i mnie oszczędzisz - złapał się teatralnie
serca. Zebrało mu się na żarty.
Nie
zdążyłam już nic odpowiedzieć, bo otworzyły się drzwi i do sali weszła Ana
Isabel Fabregas. Utrapienie najbliższych dni, może tygodni.
- Dzień
dobry - przywitała się z nami radośnie. - Panno Angeles - skinęła na mnie
głową. - Panie Castillo - wyciągnęła dłoń do Germana. Ten jak przypadło na
dżentelmena, wstał i uścisnął dłoń psycholożki i skinął lekko głową.
-
Widocznie na mnie już pora - zauważył German.
- Nie -
szepnęłam.
- Jak
tylko skończycie, wrócę do ciebie - ucałował moje czoło i spojrzał mi prosto w
oczy. - Przysięgam Angeles. Kocham cię - mruknął i szybko wyszedł z sali. Nawet
nie zdążyłam nic powiedzieć czy jakkolwiek zareagować. On mnie po prostu za
dobrze znał. Nawet lepiej niż ja sama siebie.
Zerknęłam
na panią Fabregas. Usadowiła się w jednym z foteli przysuniętym bliżej mojego
łóżka. Włosy miała idealnie ułożone, a strój sprawiał wrażenie jakby co
wyprasowanego.
- A więc? Jest coś co byś chciała sama
powiedzieć, poruszyć sama jakiś temat?
- Nie
mam zamiaru z panią rozmawiać - syknęłam. - To po pierwsze. A po drugie nie
jesteśmy na ty.
- Racja.
Nie jesteśmy na ty, ale nie sądzi pani, że tak lepiej prowadzić rozmowę.
-
Widocznie pani mnie nie słucha, bo wyraźnie powiedziałam, że nie będę z panią
rozmawiać - poprawiłam poduszki i z zaciętością wpatrywałam się w sufit. Przez
dłuższą chwilę panowała absolutna cisza. Jednak przerwało ją uderzanie
długopisem. Widocznie pani psycholog się lekko nudziło.
-
Hmmm... - westchnęła. - Nie chce pani rozmawiać to nie. Będę miała więcej czasu
na poprawienie makijażu - zaczęła poprawiać włosy. - Ciekawe czy uda mi się go
poderwać - rozmyślała. Wyciągnęła z torebki pomadkę i przejechała nią po
ustach. - A pani jak sądzi, mam jakieś szanse na kawę lub szybki lancz? -
zwróciła się do mnie. Burknęłam przekleństwo niewyraźnie. Nie będę się bawić z
nią w przyjacielskie pogaduszki.
- Myślę,
to znaczy mam ogromną nadzieję, że uda mi się go namówić. Pan Castillo wydaje
się być z tych typów co nie odmawiają pięknej kobiecie - mrugnęła
porozumiewawczo.
Pan
Castillo? German? O, nie! Nie, nie, nie.! Co ona mówi? Nie widziała, że dla Germana
jestem ważna. Albo chociaż trochę ważna.
- Nie
masz oczywiście nic przeciwko gdybyśmy się spotkali, prawda kochanieńka? -
spytała zatroskana.
- Mam to
gdzieś - syknęłam. Niech go tknie a nogi z dupy powyrywam.
- No bo
między wami nic nie ma prawda? - ciągnęła dalej, jakby rozmawiałam sama ze
sobą. - No raczej nie ma, inaczej byś coś powiedziała, sprzeciwiała się. A tu
brak reakcji. Choć to dziwne, że mężczyzna na którym tobie nie zależy,
przesiaduje tutaj z tobą.
- Co
panią to wszystko obchodzi? To nie TWOJA sprawa!
- Jestem
po prostu ciekawską osobą - uśmiechnęła się szeroko. - Przecież jesteście,
podobno, zaręczeni. To jak to jest między wami? On cię kocham, i to bardzo
mocno.
- Skąd
niby pani to wie? - oburzyłam się. To nie jej sprawa. To jest tylko i wyłącznie
sprawa moja i Germana.
- Nie
trzeba być nie wiadomo kim, by zauważyć to. Pięcioletnie dziecko by zauważyło,
że pan Castillo cię kocha. Czyżbym się myliła?
- Może i
się pani nie myli, ale to jest bardziej skomplikowane niż się może wydawać -
odparłam najbardziej spokojniej jak potrafiłam.
- No to
może mi wyjaśnij. Mamy dużo czasu - już miałam jej przerwać i jeszcze raz
wspomnieć, że nie będę jej się żalić, jednak mnie ubiegła. - Czemu uważasz TO
za skomplikowane?
- Bo
jest, i kropka - warknęłam.
-
Przecież miłość to nie jest coś skomplikowanego. Tylko my, ludzie, ją komplikujemy i za taką
uważamy - rzekła uprzejmie. - Czemu uważasz to za skomplikowane skoro On cię
kocha i ty go też.
-
Heee... - westchnęłam. - Właśnie, German mnie niby kocha, a ja...
- Niby
kocha? - zdziwiła się. Zmarszczyła zabawnie nos, że nie mogłam się nie zaśmiać.
- Nie widzisz tej miłości jego do ciebie?
- Ja...
On to tylko udaje - machnęłam lekceważąco dłonią i się obróciłam na drugi bok,
plecami do pani psycholog.
- Czemu
miałby udawać? - spytała. W jednej chwili pojawiła się z drugiej strony łóżka i
przysiadła na jego skraju by patrzeć mi w oczy.
- By nie
zrobić mi przykrości. Nie skrzywdzić. Nie
cierpieć - szepnęłam. - Nie chcę takiej miłości.
- Ha ha
- zaśmiała się. Wręcz wybuchła śmiechem. - Lekarze zrobili ci pewnie wszystkie,
odpowiednie badania po wypadku? Bo mi się wydaje, że chyba widocznie ominęli
twoje oczy. Coś ci powiem w zaufaniu: German Castillo jest na zabój w tobie
zakochany. Kocha cię i tylko ciebie. A mi, czy jakiejkolwiek innej kobiecie nie
udałoby się zniszczyć takiej miłości.
Spojrzałam
na nią zdziwiona. Aż mnie wmurowały jej słowa.
- Uwierz
mi na słowo - spojrzała na mnie ze skosu. - Teraz tylko zależy, czy ty tą
miłość akceptujesz i odwzajemniasz?
- Ja?
-
Kochasz go czy nie? Krótka piłka. Jest tak albo nie.
- To...
To skomplikowane - mruknęłam. - Nie chcę o tym rozmawiać.
- Ale
powiedz. Boisz się sama przed sobą tego przyznać, czy przede mną?
- Nie
chcę już rozmawiać, jestem zmęczona - ziewnęłam by być bardziej przekonująca.
-
Przecież miłości nie musisz się wstydzić. Miłość to coś pięknego.
- NIE
BĘDĘ O TYM ROZMAWIAĆ! - warknęłam zła. Zrzuciłam na głowę kołdrę i nie
wychylałam się z poza niej dopóki do sali ktoś nie wszedł.
- Nie
wiedziałem czy już skończyliście, ale chciałem przekazać Angie pewną wiadomość
- szepnął German.
-
Wygląda na to, że na dziś to już koniec - mruknęła pani Ana Isabel Fabregas. -
Mogły pan później do mnie podejść. Chciałabym z panem chwilę porozmawiać.
-
Dobrze, dobrze. Angie śpi? - spytał.
- Chyba
zasnęła.
- To
możemy teraz tak to porozmawiać. Nie chcę jej budzić. Od pewnego czasu jest
taka niewyspana. Pani Hooch mówiła mi, że kilka pielęgniarek powiedziało jej
jak Angie krzyczy w nocy przez sen.
- Ma
koszmary?
- Taaak...
Tylko nie chce się do nich przyznać. Unika tego tematu jak ognia.
Dobrze,
że nie zauważyli, że wcale nie śpię. Przewróciłam się na drugi bok.
- Może
porozmawiamy o tym za drzwiami. Nie chcę jej budzić .
- Tak,
oczywiście.
I udali
się za drzwi. Jednak Germana widocznie wolał zostawić drzwi uchylone bo nawet
dobrze słyszałam ich rozmowę.
- Nie ma
pan pomysłu, co może jej się śnić?
- Hmm...
Angie miała dość ciężkie dzieciństwo, okres dojrzewania tak samo. To może być
związane z wszystkim.
- No a
takie najbardziej traumatyczne wspomnienie dla niej - naciskała pani Fabregas.
- Śmierć
siostry, zapewne.
Siostry?
Ja miałam siostrę? German nie wspominał mi o niej nic. Ani jednego słowa o
niej. Nawet jak miała na imię.
- Mam do
pana pewną prośbę.
O, nie.
Przecież sama ta szmata mówiła, że nic nie rozdzieli mnie i Germana, a teraz
chce się z nim umówić na kawę.
Nie
słuchałam ich dłużej. Za dużo tego wszystkiego jak na jeden dzień.
Po
chwili do sali wszedł German. Ułożył się koło mnie i przyciągnął do siebie. Chciałam
mu się jakoś oprzeć, ale nie potrafiłam.
Czy to
właśnie była moja miłość do niego? Ten taki brak kontroli nad sobą? Poddanie
się mu w stu procentach?
- Jak
ona miała na imię? - spytałam.
- Ooo...
Nie śpisz już - zdziwił się lekko. - I jak, było aż tak źle?
- Jak
miała na imię? - powtórzyłam.
- Ale
kto? - zdziwił się German.
Czy on
myślał, że może mnie dalej okłamywać? Oszukiwać? Ukrywać prawdę przede mną.
- Moja
siostra - szepnęłam. German był tak zdziwiony jakby co zobaczył ducha.
- Skąd
ci się to wzięło? - wyjąkał.
- Nie
kłam! Słyszałam twoją rozmowę z panią Fabregas. Czemu nic mi o niej nie
powiedziałeś? - warknęłam. W oczach miałam już łzy.
- Angie,
przepraszam. Wiem, powinienem ci o niej wcześniej powiedzieć, ale jakoś nie wiedziałem
kiedy.
- A
miałeś zamiar mi o niej kiedykolwiek powiedzieć?
-
Oczywiście, że tak. Po prostu nie chciałem byś dużo cierpiała. Ty i Maria
byłyście bardzo zżyte.
-
Maria...
- Tak.
Tak właśnie miała na imię - przyznał.
-
Mógłbyś coś dla mnie zrobić - spytałam z nadzieją.
- Tak,
co tylko chcesz.
-
Opowiedz mi wszystko o niej. O niej i o mnie - poprosiłam.
- Hm...
Dobrze, zrobię to. Ale nie bądź zła czy zawiedziona. To jest już przeszłość, i
tego nie zmienisz. Powiem ci wszystko co wiem.
I tak
też German zrobił. Opowiedział mi wszystko o mojej siostrze. Mojej ukochanej
Marii. Nie owijał w bawełnę, nie koloryzował. Zdał mi wielkie sprawozdanie o
Marii. Mojej zmarłej siostrze a jego żonie. I to było chyba dla mnie
najdziwniejsze. Maria była jego żona, a ja teraz jestem jego narzeczoną, co
wiąże się, że kiedyś w dalekiej przyszłości mogę zająć jej miejsce. Ciekawe czy spodoba się to
Violettcie?
******
Witam, kłaniam się nisko.
Wybaczcie TĄ przerwę, już wracam.
Jutro do szkoły, przygotowani na powrót???
Pozdrawiam, i powodzenia w nowym roku szkolnym ;)
Trzymajcie za mnie kciuki, 1 klasa LO się przede mną kłania :P
Ściskam - Sanna :*