- To koniec. Rozumiesz, k o n i e c !
Zostaw mnie! - krzyknęłam na Germana.
- Nie dopóki nie powiesz mi o co ci chodzi? - czy on sobie ze mnie żartuje?!
- O co mi chodzi? - zadrwiłam z niego - A kto się całował z J a c k i e ?
- O co mi chodzi? - zadrwiłam z niego - A kto się całował z J a c k i e ?
- Co? Ja się z nią nie całowałem!
- Nie rób z siebie głupka. Widziałam was. - miałam już dość z nim rozmawiać. -
Myślałam, że jesteś inny. A ty chciałeś się tylko mną zabawić! - wrzasnęłam.
Odwróciłam się na pięcie. Pobiegłam przed siebie. Przez chwilę słyszałam
jeszcze Germana za plecami, ale udało mi się go zgubić. Po godzinie byłam już
pod domem. Twarz miałam zapłakaną. Otworzyłam frontowe drzwi. Przekroczyłam
próg. Odwiesiłam klucze. W domu było jakoś dziwnie cicho. Weszłam głębiej.
Nikogo nie było?!
- Mamo! Tato! - krzyknęłam. Odpowiedziała mi głucha cisza. Nagle z kuchni ktoś
wyszedł. Był to chyba taty przyjaciel. Albo współpracownik. Nie wiem, rzadko go
widywałam. Ubrany był w czarne, materiałowe spodnie i tego samego koloru
marynarkę, pod którą miał białą koszulę.
- Panienka Angeles. - zwrócił się do mnie.
- Taaak - odparłam - W czym mogę pomóc? Rodziców jeszcze nie ma. Jak co, to im przekażę.
- Ja właściwie jestem tu w imieniu twoich rodziców.
- Jak to? Czy coś się im stało? - wystraszyłam się lekko.
- Nieee... Z nimi wszystko dobrze - urwał na chwilę - Twoi rodzice kazali mi
przekazać, że...że nie przyjadą - spojrzałam na niego z niedowierzaniem. To
pewnie jest jakiś głupi kawał. Kiepski żart.
- Pan sobie ze mnie żartuje? - spytałam nie dowierzając jego słowom - Moi
rodzice obiecali mi, że będziemy świętować moje szesnaste urodziny razem. R a z
e m, rozumie to pan! - warknęłam.
- Przykro mi, ale oni dziś nie przylecą - odparł jakby ze współczuciem? Ale on
nic nie rozumiał. To nie go rodzina zawiodła. Zebrałam się w sobie.
- Czy to wszystko, co miał mi pan przekazać? - spytałam z zadziwiającym
spokojem.
- Bardzo mi przykro. - odparł, po czym udał się w stronę drzwi. Odprowadziłam
go wzrokiem. Przystanął przy wyjściu i odwrócił się do mnie.
- Wszystkiego najlepszego - szepnął do mnie po czym wyszedł. Zostałam sama.
Całkiem sama. Pobiegłam szybko do swojego pokoju. Z całych sił trzasnęłam
drzwiami. Wzięłam z łóżka poduszkę i cisnęłam ją w drugi koniec pokoju. Byłam
strasznie zła. Podeszłam do ogromnych drzwi balkonowych. Uderzyłam je pięścią.
Oparłam o nie głowę.
- Czemu? Czemu? Czemu? - pytałam się sama siebie. Jakby mogło to coś dać.
Spojrzałam przed siebię. Malował się piękny krajobraz. Mój wzrok wyłapał nawet port oddalony od mojego domu o jakieś osiem-dziesięć kilometrów. O wiele bliżej
był ogromny park. Biegały w nim dzieci, pary spacerowały trzymając się za ręce.
Całe rodziny cieszyły się swoją obecnością, a starsze osoby siedziały na
ławkach i podziwiały wszystko co ich otacza. Jedyna różnica między mną a nimi
było to, że ja byłam jedyną s m u t n ą osobą. Odwróciłam się i osunęłam się po
drzwiach. Przyciągnęłam nogi do siebie. Otuliłam je rękoma. Głowę oparłam na
kolanach. Z oczu wydobywały się kolejne łzy. Czemu on mi to zrobił? Czemu mnie
tak wykorzystał? Nie mógł sobie mnie odpuścić. Zawierzałam mu się, wiedział o
mnie wszystko, ufałam. A co najgorsze kochałam. K o c h a m go nadal. I nie
mogę przestać. To tak samo jak z oddychaniem. Nie da się tego powstrzymać. To
jest nieuniknione. Byłam tylko jego zabawką. Marionetką do której miał sznurki
i według swoich zachcianek pociągał za nie. Przeleciał mnie i po prostu
zostawił dla innej. Wmawiał mi, że mnie kocha. Że zawsze będziemy razem. A ja
mu w to wierzyłam. Kłamał mi prosto w oczy.
Otarłam łzy, ale to nic nie dało. Oczy nie chciały przestać płakać. Już miały
dość ukrywania tych wszystkich emocji. Wstałam z podłogi. Zeszłam do salonu.
Podeszłam do regału ze zdjęciami. Większość z nich pochodziła z dzieciństwa.
Wtedy wszystko wyglądało inaczej. Rodzice na pierwszym miejscy stawiali mnie.
Praca aż tak się dla nich nie liczyła. Nie to co teraz. Są ją tak pochłonięci, że zapomnieli o rodzinie. Zapomnieli o m n i e. Myśleli, że dla mnie ważniejsze
jest to w czym rodzę, gdzie spędzam weekend'y, wakacje czy czego używam.
Sądzili, że pieniądze są dla mnie najważniejsze. A tak nie było. Potrzebowałam
t y l k o kochającej rodziny. Tego by zwrócili na mnie swoją uwagę. Żeby mnie
zauważyli w swoich życiu. Niestety było inaczej.
Wzięłam jedno ze zdjęć. Pochodziło z moich dziesiątych urodzin. Byliśmy tacy
szczęśliwi. Radośni. Po tym wszystko się zmieniło. Stali się pracoholikami.
Podróżowali po całym świecie. A ja byłam i c h bagażem podręcznym. Byłam w
więcej krajach niż mam przyjaciół. Ale przyjeżdżając do Buenos Aires wszystko
się zmieniło. Poznałam wiele osób. W tym Germana. Teraz żałuję, że nie
pojechałam z rodzicami z powrotem do Europy. Może gdybym tu nie została,
wszystko wyglądało by inaczej. Może bym nie płakała.
Odłożyłam zdjęcie na swoje miejsce. Udałam się do kuchni. Podeszłam do jednej z
szuflad. Otworzyłam ją i wyjęłam nieduży nóż. Z narzędziem wróciłam do salonu.
Usiadłam na sofie. Obejrzałam dokładnie metal. Podwinęłam lewy rękaw.
Przyłożyłam nóż do skóry blisko łokcia. Zrobiłam maleńką ranę. Prawie
niezauważalną. Czynność powtórzyłam kilka razy. Każda kolejna rana była dłuższa
i głębsza od poprzedniej.
Nagle zadzwonił telefon domowy. Olałam go. Nie miałam zamiaru odbierać, obojętnie kto dzwonił. Po piknięciu ktoś się nagrał na sekretarkę. Nie kto inny jak German.
- Angie, proszę odbierz. Musimy porozmawiać - usłyszałam z urządzenia. Nawet nie pomyślałam o tym by wziąć słuchawkę i wykręcić do niego numer. Skrzywdził mnie, a teraz przez kłamstwa chce mnie odzyskać. Ponownie przyłożyłam metal do skóry. Zrobiłam kolejnych kilka nacięć na ręce. Telefon znowu zadzwonił. Zrobiłam jak wcześniej, olałam go. Jednak nie ustępował. Znowu włączyła się poczta głosowa.- Angeles... - przeciągnął - Porozmawiajmy. To nie jest tak jak myślisz. Nie przestanę dzwonić dopóki mnie nie wysłuchasz.
Westchnęłam. Spojrzałam na rękę. Cała była we krwi. Mojej krwi. Odliczyłam szesnaście ran. Każda odpowiadała rokowi mojego życia. Każdy kolejny rok był dla mnie cięższy i bardziej bolesny od po przedniego. Tak samo, każda kolejna rana coraz bardziej mnie bolała. Znowu usłyszałam dźwięk telefonu domowego. Miałam już dość wysłuchiwania tego. Wstałam, podeszłam i podniosłam słuchawkę.
- Halo? - spytałam. Domyśliłam się, że to German.
- Angie, odebrałaś? Poczekaj, nie rozłączaj się. Proszę. Musimy porozmawiać. Spotkajmy się proszę.
- Nie - spojrzałam na rękę - nie mam czasu. Więc jeśli chcesz coś jeszcze mi powiedzieć to mów teraz.
- Jeśli tylko tak mogę z tobą porozmawiać. Wolałbym mówić ci to prosto w oczy, ale skoro nie mogę. - wziął głęboki oddech - Otóż nie powiedziałem ci czegoś o mnie. Mam brata. Bliźniaka. Nie mówiłem ci o nim, bo nie utrzymujemy ze sobą kontaktu. Nagle przyjechał. I to on się całował z Jackie. Nie ja. - rzekł. Nagle poczułam jakbym miała nogi z waty. Podparłam się o komodę. Przed oczami zrobiło mi się ciemno. Słuchawka wyleciała mi z ręki. Upadłam na podłogę. Nie mogłam ruszyć ręką. - Angie, to jak. Wybaczysz mi? - usłyszałam jego pytanie zanim zamknęłam oczy, na zawsze.
Ona nie umarła. Ona zginęła. Zginęła przez to, że jej bliscy zbyt długo wyczekiwali. Bo chcieli jej dać może więcej czasu. Prawda jest taka, że German odkładał powiedzenie prawdy, bo myślał, że to nic nie zmieni, czy powie jej dziś czy jutro. A jednak zaważyło.
A jej rodzice. Jak ją zabili? Nie trudno się domyślić. Można by pomyśleć, że bardziej kochali tą swoją pracę. Ale to o n i ją znaleźli. W przedpokoju, martwą. Niemożliwe? Właśnie, że nie. Chcieli jej zrobić niespodziankę. Pragnęli by się zadowoliła jak ich zobaczy. Niestety kiepski pomysł. To ona im zrobiła niespodziankę. Zabiła się. Czuła się niekochana, niepotrzebna. A wystarczyło, by wcześniej się nią zainteresowali, by wcześniej zadzwonił. Niestety to wszystko potoczyło się o jeden m o m e n t z a p ó ź n o.
******
W końcu udało mi się to ^^^ napisać.
Miałam lekkie problemy, ale jestem...
Trochę smutne, ale nie tak jak najbliższy rozdział.
Hmm... co tu jeszcze dodać...
A, co do "to-be-contiuned" to szczerze to nie wiem. Jak chcecie czas mogę wydłużyć, tylko ostatnio myślałam po co skoro to nikogo nie interesuje. Piszcze w kom co o tym sądzicie.
Ale nie zapomnijcie tego skomentować. Wszystko pisane na spontana tak więc nie sprawdzałam błędów. Więc sorry za każdy błąd.
A tak w ogóle to już mamy wakacje. Planujecie gdzieś jechać, czy tak jak ja siedzicie w domu.
Dzięki za uwagę :D
Pozdrawiam - Pitowaaa ;)
Uwaga ludzie Wiktoria komentuje...
OdpowiedzUsuńJednorazówka fajna ^^ faktycznie ciut chaotyczna no ale cóż najważniejsze że jest :D bardzo fajny pomysł z tym bratem bliźniakiem i wogule... ale jak dla mnie za mało uczuć. ie przejmuj sie. Wiesz że lubie się czepiać. Taki mały szczegół: jak ten kolega taty Angie wszedł do domu? XD miał klucze czy się włamał? A może przeniknął przez ściane!!! To jest myśl.... ale wracając do tego one shota CUD, MIÓD I ORZESZKI :d
Nie wiem jak inni ale moje "To be continued" się pisze, ale jakoś powoli. Więc plis przedłuż czas.... <3
Za błędy nie przepraszaj, mi nie przeszkadzają bo miszczę ortografii to ja nie jestę :3
Widać że wprowadziłaś spontan w swoje opko. Ja tam liczyłam na 6 wordowskich stron, a nieeeee.... xD kurde chyba musze kończyć bo już się plątam w tym co pisze....
WAKACJE, SUMMER, PLAŻING, SMAŻING, OPALAŻING... :33
Obóz harcerski, Gdynia z bff a tak to dom. Hehe.
Szykuj się na spam na fb bo ta jednorazówka nie zaspokoiła mojego głodu. A wiesz że jestę głodomorę :33
To ten... :* czekam na rozdział <3
Wiem... nie wyszła zbyt dobrze, ale to przez to, że musiałam ją od nowa pisać. A ja nie potrafię dwa razy napisać tego samego. I to dosłownie. Pierwotnie była o wiele lepsza. Niestety usunęła mi się :( To i tak dobrze, że zebrałam siły i napisałam to jeszcze raz.
UsuńPierwotnie zanim cokolwiek przeniosłam z główki do komputera, miała być trochę inna. Miał właśnie pojawić się ten bliźniak. Ale bo bym ją pisała długo (a chciałam w końcu coś dodać) to skróciłam i lekko zmieniłam. Tu jest koniec smutny, tam miał być raczej radosny... Ale cii... to już jest nie ważne....
On jest duchem... Przechodzi przez ściany i takie tam podobne... xD Jakoś nad nim nie myślałam. Był potrzebny, to mógł nawet z nieba spaść byle by był....
Oki oki.... to jeszcze nad przedłużeniem pomyślę( czyt... pewnie przedłużę i to na dość długo)
A co, na spontana jadę!!! Na 6 wordowych stron czekaj... Mam jeszcze jeden pomysł na jednorazówkę, a ona to będzie długa i będzie się działo. Cierpliwości...
To zjedz Danio. Przecież to jest metoda na głoda... A banan nie doszedł nadal... Ach ta poczta.... szkoda gadać.....
Tylko nie spammm!!! Nieeee....
Dzięki :*
genialne, brak mi słów boski świetnie opisałaś jej uczucia
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńI dont know...sweet...or sad...
OdpowiedzUsuń