sobota, 12 kwietnia 2014

Życie

Życie.
Dla niektórych okres od narodzin aż do śmierci. Dla innych droga do życia wiecznego. Ścieżka, którą każdy Musi pokonać. Jedni dłuższą inni zaś krótszą. Czasami myślę nad jego sensem. Czemu ten dar przypadł właśnie mi? Jakie plany ma wobec mnie On? Dużo pytań, a żadnej odpowiedzi. Czasami myślę, że jestem jak powietrze, jak nieskażone  to niezauważalne, ale jak zanieczyszczone to przeszkadza. Bycie takim popychadłem. Zrób to, podaj tamto, daj to? Ale ja nie chcę rak żyć! A to wszystko przez jeden dzień z mego życia. Przez jedno wydarzenie…
… 3 kwietnia. Wróciłam ze szkoły do domu. Jak zwykle w kuchni był mój brat – Artur i tata. Ten drugi akurat rozmawiał przez telefon. Zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie. Jedyne co wyłapałam „Wuja Tadek nie żyje. Zmarł dziś po południu”. Me w pół przymknięte oczy ze zmęczenia, otworzyły mi się z niedowierzaniem. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Trochę się tym zmartwiłam, ale nie przejmowałam się tym. Przecież nie jest to żadna bliska rodzina. (…) Minął czwartek, piątek. Nadeszła sobota. Dzień pogrzebu. Czarna sukienka do kolan oplatała moje ciało. Na nogach były czarne, zimowe koturny. Jeszcze czarne bolerko i już ubrana. Włosy zaczesałam w warkocza na bok. Usta musnęłam bezbarwnym błyszczykiem. Zeszłam po schodach do przedpokoju. Wszyscy kończyli się szykować. Po 15 minutach byliśmy pod kościołem. Udaliśmy się do kaplicy. Weszliśmy. Ja z Natalią- moją siostrą- nie wchodziliśmy głębiej. Jakoś nie chciałam go zobaczyć. Może bałam się. nie wiem, ale coś nie kazało mi tam wchodzić. Stałam przy drzwiach. Po chwili wyszliśmy z kaplicy i przeszliśmy do kościoła. Zajęliśmy miejsca w bocznej części budowli. Siedziałam na ławce i nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Próbowałam jakoś zebrać myśli, ale coś mi cały czas przeszkadzało. Nagle zaczęły bić dzwony. Wszyscy wstali. Zaczęli wchodzić z trumną, na której wiesz ku był hełm strażacki. Dopiero, gdy ją zobaczyłam, zdałam sobie sprawę z tego co tak naprawdę się stało. Poczułam dziwne  uczucie w sercu. Całe moje ciało ogarnął wielki smutek i żal. Do oczu napłynęły mi łzy. Na jakiś czas udało mi się je powstrzymać. Msza dość szybko minęła. Wszyscy zaczęli przechodzić na cmentarz. (…)
-Żegnamy dziś brata, ojca, wuja…- zaczął ksiądz. Nie chciałam go słuchać, ale jakoś same słowa wpadały mi do uszu. Musiałam walczyć z tym, żeby tego nie słuchać, ale też i ze łzami, które coraz bardziej napływały do moich oczu. Nagle wspomnienia zaczęły wracać do mnie jak bumerang.

Miałam wtedy zaledwie pięć lat, ale pamiętam to tak dobrze. Chodź te wspomnienia są czarnobiałe, wiem, że tak było. Nie potrafiłabym sobie czegoś takiego wymyśleć czy przyśnić. Był to pogrzeb mojego dziadzi. Pamiętam jak, jeszcze w starej kaplicy, leżał. Kładłam kwiatki, które rano mama wyrwała z ogródka. (…) później obraz robi się zamazany. Kojarzę tylko jak szłam z ciocią między pomnikami zmarłych. Nie główną aleją, tylko boczną. (…) Widzę jak babcia płacze. Tylko ją pamiętam. Jest dużo osób, ale u niej widzę emocje. Szlocha z bezsilności i płacze. Po chwili jednak wspomnienie się urywa. Nie ma nic dalej.

Nic więcej z tego dnia nie pamiętam. I może lepiej. Otrząsnęłam się. Nadal jestem na cmentarzu. Ksiądz nadal coś mówi. Moje oczy walczą z łzami, które chciały opuścić narząd mojego wzroku. Po ułamku sekundy jednak pękłam. Pozwoliłam łzą swobodnie spływać po mojej twarzy. Ból uderzył we mnie jak fala tsunami. Nie potrafiłam nic zrobić. Chciałam przestać, ale nie mogłam. To jakby była moja forma przekazania tego co czuję. Tego, że nie jest mi to obojętne. Spojrzałam na siostrę. Wyglądała podobnie do mnie. Też miała na twarzy łzy. Uśmiechnęłam się do niej co odwzajemniła. Po chwili wszystko się skończyło. Zaczęto zakopywać trumnę. Dopiero teraz starłam łzy chusteczką.

A teraz się zastanawiam. Czemu ja to tak bardzo przeżywam? Przecież był On dla mnie daleką rodziną. Wspomnienia z tego pogrzebu i z pogrzebu dziadzi powracają. Cały czas myślę nad sensem mego życia. Ale też się zastanawiam kto będzie płakać na moim pogrzebie. Czy ktoś w ogóle uroni łzę na wieść o mojej śmierci? Niestety nigdy się tego nie dowiem. 





******
A tu macie coś o mnie. Musiałam to wspomnienie i przeżycie wylać na kartkę żeby się lepiej poczuć. Pomogło. Niewiele, ale zawsze coś.
Jeżeli ktoś płakał proszę -> Chusteczka 
Przepraszam, że mogłam komuś popsuć humor. 
Rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu. Niestety przez mój smutek nie pisałam, bo nie chciałam mych emocji przelać na papier a przy okazji zmienić losów Angeles. Ona na swą przyszłość, która nie może zostać zmieniona.
Czekam na wasze komentarze z opiniami ;)

Pozdrawiam - Pitowaaa :)

2 komentarze:

  1. Smuuutno :< Ale jak pięknie opisane.
    Nie musisz się tak spieszać z rozdziałem. Przeżyjemy . Nic na siłę. :D
    Mam nadzieję że w te urodziny będziesz w 100% Happy czaisz ? xD
    Pozdrawiam . :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo... Naprawdę tak sądzisz. Pisałam na szybkiego.
      Dobrze wiedzieć ;)
      Czaje, ale to są imieniny.
      Dzięki :)
      Też pozdrawiam :D

      Usuń