sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 12

Wszędzie było biało. Nic nie odróżniało się w kolorze. Nie wiedziałam czy jestem w jakimś pomieszczeniu, czy na otwartej przestrzeni. Zaczęłam się rozglądać. Niestety nic to nie dało. Powoli zrobiłam krok do przodu. Cała byłam wystraszona, a ciało trzęsło się z strachu. Ręce mi drżały.
- Halo! Jest tu ktoś?! – zawołałam w dal. Niestety nie dostałam żadnej odpowiedzi. Oddychałam bardzo ciężko. Nagle przede mną pojawiła się jakaś postać. W odróżnieniu od tego co mnie otaczało, ona posiadała barwy. Poznałam ją. Była to moja siostra. Maria. Ale wyglądała młodziej.
- Maria – rzekłam niepewnie. Niestety ona nawet na mnie nie spojrzała. Jakby wcale mnie nie zauważyła. Nagle do niej podbiegła mała dziewczynka. Wyglądała na siedem, osiem lat. Miała długie, blond loki, drobną figurę oraz rzucające się błękitne oczy. ‘’Czy to ja?’’ – pomyślałam. Coś mówiły, ale nie słyszałam. Nagle obok Marii pojawił się… German? Odezwał się, ale znów nic nie słyszałam. Po chwili zniknęli.
- Nie – jęknęłam. Obejrzałam się za siebie. Zniknęli. Po chwili pojawił się drugi podobny „obraz” do pierwszego. Była tam Maria i German. Tym razem słyszałam co mówili. Niezbyt wyraźnie, ale słyszałam.
„ – A gdzie właściwie jest nasza solenizantka? – rzekła Maria.
- Tu!!! – krzyknęła młodsza ja i podbiegła do Marii. – Jednak German przyszedł.
- To jest taki „mój prezent” dla Ciebie.
- Słyszałem, że dziś pewna urocza dziewczynka ma urodziny. Może wiesz kto to? – zapytał wesoło German.”
- Pamiętam te urodziny. Wtedy German dał mi brązowego misia. Nie wiem czemu, ale nadal go mam – rzekłam. Po chwili i ten obraz znikł. Znowu otaczała mnie tylko i wyłącznie biel.
- O co tu chodzi? – warknęłam. – To ma być dziwna forma przypomnienia. Przecież pamiętam to wszystko! Kim jesteś? Czego chcesz?
Cisza. Nikt się nawet nie odezwał. Tak jakbym była sama.
- Proszę – łkałam. Strasznie się bałam.
- Nie bój się Angeles. – usłyszałam nagle. Znałam bardzo dobrze ten głos. Obróciłam się w stronę skąd pochodził. Stała tam Maria z otwartymi rękoma. Podbiegłam do niej. Chciałam ją przytulić. Niestety przeleciałam przez nią jak przez ducha. Jakby nie istniała. Dopiero teraz zauważyłam, że w odróżnieniu do mnie, ona posiada barwę. W ramionach miała wystraszoną dziewczynkę. Podeszłam bliżej. Maria tak naprawdę tuliła  m n i e.
- Czemu nie mogę jej dotknąć? Przytulić? Czemu? – krzyknęłam zła. Usiadłam. Nie wiem co to było. Ziemia? Jakaś ławka? Krzesło? A może coś czego nie znałam. Nie obchodziło mnie to. Przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Otuliłam je rękoma. Oparłam czoło na kolanach. Po chwili piliki miałam mokre od łez. Płakałam z bezradności swojej. Nic nie mogłam zrobić. I to mnie najbardziej frustrowało. Nagle na ramieniu poczułam czyjąś dłoń. Spojrzałam na nią po czym podniosłam wzrok na właściciela. Była to Maria. Wyglądała tak samo jak wszystko co mnie otaczało.
- Ma-ri-a – wyjąkałam.
- Czemu płaczesz, Angeles? – zapytała.
- Ja… przecież ty… - nie mogłam się wysłowić.
-… nie żyjesz. Tak. Ja nie żyję. Ale ty tak.
- E-e-e… ale… te wspomnienia… to miejsce… O co tu chodzi? – zapytałam.
- Masz cierpieć! – ryknęła. Nie poznawałam jej. Nigdy taka nie była.
- Co? Czemu? O co ci chodzi? – nie rozumiałam jej.
- Ja zawsze byłam obok Ciebie, a Ty mnie zawiodłaś! – krzyknęła zła.
- Przecież nigdy bym Cię nie zawiodła – wstałam na równe nogi. Przyłożyłam prawą rękę do serca. – Przecież wiesz ile dla mnie znaczysz, Mario – próbowałam być spokojna.
- To dlaczego nie było Cię w szpitalu? Skoro tyle dla Ciebie znaczę, to dlaczego za wszelką cenę nie przyjechałaś?
Stałam nie wiedząc o co jej chodzi. O jaki szpital?
- Nawet nie wiesz jak cierpiałam! Nienawidzę Cię! – krzyknęła z całych sił po czym rozmyła się.
- Mario! – krzyknęłam. Nagle poczułam straszny ból głowy. Złapałam się za nią. Było to nie do zniesienia. Tak jakby krew tam kilkakrotnie szybciej pulsowała. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Mario! – krzyknęłam, ale ciszej niż ostatnim razem. – proszę, wytłumacz mi o co Ci chodzi. Proszę! Mario!
Upadłam. Nie miałam siły. Całe ciało ogarnęły dziwne dreszcze.
- Mario, Mario, Mario… - powtarzałam bez końca.

Angeles szybko podniosła się do pozycji siedzącej. Pod dłonią poczuła kołdrę. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Było takie same jak zanim się położyła spać. Po twarzy spływały jej krople potu. Oddech miała strasznie przyspieszony, tak samo jak bicie serca. Powoli wstała z łóżka. Zeszła po schodach i udała się do kuchni. W domu panowała cisza. Zapaliła światło i podeszła do blatu. Oparła się o niego. Próbowała się uspokoić. Nalała sobie trochę wody do szklanki i wypiła ją jednym susem. Usiadła na krześle. Twarz schowała w dłoniach. Chciała płakać, ale nie miała czym.
- Też nie możesz spać – bardziej stwierdził niż spytał German. Blondynka aż wzdrygnęła się. spojrzała na niego.
- German… - odetchnęła z ulgą. – Wystraszyłeś mnie.

- Przepraszam, nie chciałem. Myślałem, że słyszałaś jak wszedłem – odparł siadając na krześle obok niej.
- Nie… zamyśliłam się, chyba.
- A o czym tak myślałaś? – zaciekawił się. wziął szklankę, i podobnie jak wcześniej Angie, nalał sobie wodę. Upił łyk.
- Miałam bardzo dziwny sen – przytaknął by mówiła dalej. – Śniła mi się Maria. Była zła. Bardzo zła. I to na… mnie.
- Na ciebie? – zdziwił się lekko.
- Taak. Mówiła, że mnie nienawidzi. Sądziła, że mi na niej nie zależało – zaszlochała. – Wspomniała też o jakimś szpitalu – German na ostatni wyraz wzdrygnął się. Domyślał się o co może chodzić. – Nie wiedziałam o co jej chodzi – objął ją ramieniem.
- Nie martw się. to tylko sen – przekonywał ją.
- Nieee… w tym musiała być jakaś prawda. Wszystko… wszystko było takie realistyczne. Takie prawdziwe. Gdybym się nie obudziła, pomyślałabym, że to jest rzeczywistość. Straszna i dziwna.
- Twoja podświadomość Plata Ci tylko głupie żarty.
- Tak myślisz? – spojrzała na niego. German tylko kiwnął głową. – Może masz trochę racji.
- Twój mózg pewnie chce tak to wszystko odreagować. Wiem, że to wszystko jest dla Ciebie trudne – spuścił głowę.
- Proszę nie rozmawiajmy o tym – przerwała mu.
- Dobrze. Przepraszam, nie powinienem poruszać tego tematu. Idź lepiej spać. Musisz być wypoczęta.
- Tak, masz rację- wstała. – Dziękuję – pocałowała go w pulik. Bez słowa odeszła w stronę drzwi. Przystanęła na chwilę przy nich. – Dobranoc – szepnęła po czym zniknęła w ciemnościach domu.
- Dobranoc – szepnął.

***

To już dzisiaj. Pogrzeb siostry, córki, matki, żony. Od wypadku minęły zaledwie kilka dni. Podczas śniadania nikt nawet nie zabrał głosu, nikt nic nie powiedział. Wszyscy na swój sposób to przeżywali.
Angeles nadal nie mogła pogodzić się ze śmiercią swojej ukochanej siostry. Wierzyła, że to wszystko to tylko zły sen, że się za raz obudzi i usłyszy głos siostry. Że ją przytuli, i że jej nie straci. Targały nią same negatywne emocje. Smutek, żal roztargnienie i tęsknota. To jedyne towarzyszące jej w tym momencie uczucia.
W chwili gdy w uszy wpinała czarne kolczyki, a we włosy wplotła czarną róże po jej rumianym policzku spłynęło kilka łez, które po chwili zamieniły się w dziki potok. "Dlaczego ona?! Dlaczego Maria?! Czym ona komukolwiek zawiniła?!" po raz setny zadawała sobie te pytania. Poprawiła makijaż i wolnym krokiem ruszyła w stronę kościoła. Usiadła między matką, a szwagrem, na wyznaczonym jej miejscu. Słowa wypowiadane przez księdza docierały do niej jakby z innego pomieszczenia. Były ciche i niewyraźne. Tak jakby wcale nie chciała ich słyszeć. Jej serce biło coraz mocniej, coraz bardziej cierpiało, bo z każdą sekundą uświadamiała sobie, że jej siostra nie żyje. Siedziała w kościele, ale była tam tak jakby nie obecna. Myślami podążyła do wspomnień kiedy Maria jeszcze żyła.
 Pod koniec głos miał zabrać German, aby po raz ostatni pożegnać ukochaną. Stanął na ołtarzu i drżącym głosem zaczął mówić:
– Maria Saramego dla wszystkich nas jest szczególnie ważna. Była najlepszą siostrą, matką, przyjaciółką, córką i przede wszystkim żoną jaką mogłem sobie wymarzyć. Z jej twarzy nigdy nie znikał uśmiech, i myślę ze to ludzie - zarówno jej bliscy jak i fani cenili w niej najbardziej. Była osobą wprost idealną. A teraz jej już z nami nie ma-w jego oczach zakręciły się dwie łezki błyszczące niczym gwiazdki – Nasza córka Viola cały czas pyta o mamę. Odpowiadam jej ze mamusia jest z aniołkami. Bo mocno wierzę w to, że Maria patrzy na nas zza chmur. Cały czas czuje jej obecność, zamykając oczy, widzę ją, jak się uśmiecha, ale wiem że ona cały czas jest z nami, że będzie żyła już na zawsze w naszych sercach. – nawet nie próbował już ukryć łez. Zszedł do ławki, usiadł ciężko i przetarł twarz. Młoda Saramego pierwszy raz widziała szwagra w takim stanie, sama uroniła nie jedną łzę.
Gdy wynosili z świątyni białą trumnę,  Angeles cala się trzęsła, nie przejmowała się tym ze po jej twarzy spływa tusz do rzęs, ani tym że jej szloch jest słyszalny na cały kościół. Ruszyła razem z wszystkimi na cmentarz.
Miejsce gdzie miał być grób Mari różniło się od reszty cmentarza. Padały tu przytulne promienie słońca. Wyglądało to tak jakby niebo czekało na nią. Z oczu Angie nadal płynęły łzy. Obok niej stał German. Już nie próbował, tak jak wcześniej, ukrywać swoich emocji. Dał im upust. Spojrzał na blondynkę. Cała się trzęsła. Podszedł do niej i obiją ją ramieniem.
- Czemu to ona? – załkała w jego koszulę.
- Ciii… Musisz być silna. Wszyscy musimy być – głaskał ją delikatnie po plecach. Odwróciła twarz i spojrzała w grób, i to jak opuszczają trumnę Jej siostrzyczki. "Boże czemu to nie ja tam leże. Przecież ona miała męża, córkę. Dlaczego właśnie ona...” Spojrzała w niebo. Było szare. Zaczęła coraz bardziej płakać, a niebo płakało razem z nią. Straciła najważniejszą osobę w swoim życiu...  Nic nie było w stanie opisać bólu jaki czuła, a na sercu już na zawsze pozostanie rana....





******
Ej chyba lubię pisać sny. A koszmary najbardziej...
Teraz rozdziały powinny pojawiać się częściej, jak np. dziś... 
Ale nie obiecuję tego, gdyż żeby jechać na wycieczkę do Francji muszę pomagać strasznie dużo w domu i ogólnie, więc nie mam też całego dnia na pisanie. 
Wybaczcie za wszelkie błędy ortograficzne/stylistyczne.

A teraz muszę podziękować jednej ważnej osobie bez, której ten rozdział by nie powstał. 
WIKI <3 dzięki za pomoc przy tym...
A co pisała Wiki to nie zdradzę. Może wy macie pomysły gdzie nie ja pisałam. Da się to wyłapać czy też nie. Ja nie wiem. A wy jak sądzicie???

Pod ostatnim rozdziałem były tylko cztery komentarze. Była lekko zdziwiona. Widać poprzedni rozdział wam się nie podobał. 
Mam nadzieję, że ten choć trochę przypadł wam do gustu. 
Komentujcie = motywujcie, polecajcie = oceniajcie.

A tak w ogóle, tym rozdziałem rozpoczęłam nowy zeszyt, gdzie piszę rozdziały. Pierwszy zeszyt wygląda koszmarnie. Ale co się dziwić, jak nosiłam go praktycznie wszędzie ze sobą ;)

Dobra odbiegłam od tematu. 
W skrócie: Wiki DZIĘKUJĘ!
Nie płaczcie!
Komentujcie = motywujcie, polecajcie = oceniajcie.

Pozdrawiam - Pitowaaa ;)

Ps. A ja nie wierzę w ten cały ślub Germana z Priscillą w trzecim sezonie. To jest pewnie taki 'przejściowy' ślub Germanka. Tak jak w pierwszym( z Jade)  i drugim( z Esme)  sezonie. 
Doczekamy się   G e r m a n g i e  ! ! !
Ja w to wierzę i Wy też wierzcie!!! 

2 komentarze:

  1. rozdział cudny i płakałam ale to mniejsza


    A co do ślubu... według mnie jedynym dowodem na ślub jest zdjęcie... tak, ale popatrz na dekold, jest tam CZARNA koronka, a nasza Angeles siedzi w szlafroku...
    Może się mylę a może nie, aczkolwiek nie sądzę aby był ślub Germana i Priscillą. Przynajmniej mam taką nadzieję. Obym miała rację.

    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak myśl. Żadnego ślubu z Priscillą nie będzie. Nie może być!!! Angeles sobie na niego(śub) zasłużyła... Nadzieja umiera ostatnia.
      Dzięki ;)

      Usuń