- Och dobra, dziadku. Tata i Angie byli jak zwykle zajęci sobą i
nas nie słuchali – zaśmiała się moja siostrzenica.
- Violetto – upomniał ją German.
- No co? – naburmuszyła się. – Mówię prawdę – zaśmiała się. German
już chciał coś odpowiedzieć córce, ale go powstrzymałam.
- Ej, spokój. Chcecie się kłócić na wakacjach i to o taką błahostkę
– zwróciłam się do nich.
- Przepraszam – rzekła spokojnie Viola.
- Ja też – dodał German. Nagle do ojca Germana podszedł wysoki,
niewiele starszy od niego, mężczyzna i szepnął mu coś na ucho.
- Przepraszam. Mam pilny telefon – zwrócił się do nas. Odszedł w
głąb korytarza. – Rozgośćcie się – dodał zanim zniknął nam z oczu.
- Maksymilianie – zawołała pani Gery. Po ułamku sekundy przyszedł
ten sam mężczyzna, który miał się zająć naszymi bagażami.
- Wołała pani? – rzekł miło.
- Tak. Pokaż Violetcie i Germanowi ich pokoje – pokazała mu
wymienionych. – Ążi – przekręciła moje imię. Tak samo jak Gregorio.
- Angie – poprawił ją German.
- Tak – machnęła dłonią. – Chciałabym chwileczkę z tobą
porozmawiać. W cztery oczy – podkreśliła.
- Hm… dobrze – odparłam. German zdjął swoją dłoń z mojej talii i
razem z córką udał się za Maksymilianem, prawymi schodami na górę.
- I jak podoba ci się wyspa? – spytała.
- Jest prześliczna. Tak samo jak pani dom.
- Wiem, jest cudowny – zrobiła na chwilę pauzę. – Od dawna jesteś
z Germanem? Jak się poznaliście? Kochasz go? Czy wolisz jego pieniądze? –
wypaliła jak armata, błyskawicznie.
- Yyy… - byłam lekko zaskoczona jej bezpośredniością. Nie wiedziałam
na, które pytanie jako pierwsze odpowiedzieć.
- Nie jąkaj się tylko odpowiadaj – warknęła. Wzięłam głęboki
wdech.
- Po pierwsze : jestem z Germanem już ponad pół roku. Po drugie :
poznaliśmy się w pracy. Po trzecie : nigdy bym nie była z kimś ze względu na
pieniądze. Ja bym tak nie mogła żyć. A, i tak, kocham pani syna. Jeżeli to pani
przeszkadza, to już jest tylko i wyłącznie pani problem, bo ja nie pozwolę by
cokolwiek lub ktokolwiek nas rozdzieliło! – wypaliłam.
- To się jeszcze okaże – powiedziała przez zęby.
- Czy pani mi grozi? – spytałam.
- Ostrzegam. Ja tylko cię ostrzegam.
- Dobrze wiedzieć – mruknęłam do siebie.
- Jak wróci Max, to zaprowadzi cię do t w o j e g o
pokoju. Rzeczy już tam na ciebie czekają. Rozpakuj się, rozgość. I życzę
udanego pobytu – uśmiechnęła się złośliwie i zniknęła w długim korytarzu. Ale tak
jak mówiła po chwili przyszedł Max i zaprowadził mnie do pokoju. Poszliśmy nie prawymi, a lewymi schodami. Udaliśmy się aż na
poddasze.
- Pani pokój znajduje się na końcu korytarza – rzekł. –Udanego pobytu – dodał i zszedł po schodach.
Stałam u ich szczytu. Przede mną był długi korytarz, u którego końca był mój
pokój. Korytarz był dość duży. Po obu stronach znajdowały się brązowe drzwi.
Doszłam do swoich i powoli je otworzyłam. Weszłam do środka. Pokój wydawał się
być dość duży. Na ścianie po lewo od drzwi ciągnęło się przez całą długość,
wielgachne okno. Naprzeciwko okna było duże, dwuosobowe łóżko, przy którym
stały moje walizki. W końcu pokoju znajdowała się szafa, obok której stała, od
kompletu, komoda. Wszystkie meble były takiego samego koloru jak drzwi.
Podeszłam do łóżka, zdjęłam torebkę i usiadłam. Pozostałe trzy ściany były
czystko zielone jak trawa. Panele na podłodze były za to jasne. Dopiero teraz
zauważyłam, że w pokoju są drugie drzwi. Podeszłam i otworzyłam je. Moim oczą
ukazała się łazienka. Miała prostokątny kształt. Po prawo była toaleta. Wzdłuż
dłuższej ściany była duża wanna, a po lewo od niej, prysznic. Wzdłuż drugiej
ściany stały trzy niewysokie szafki, pomiędzy którymi była usytuowana umywalka.
Nad nią było duże lustro (długie jak szafki). Wyposażenie było białe, a płytki
na ścianach odcienia beżowego. Na podłodze były lekko ciemniejsze. Wróciłam z
powrotem do pokoju. Wzięłam walizki i zaczęłam się rozpakowywać.
Po jakimś czasie ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! – krzyknęłam nie odchodząc od zajęcia. Już prawie byłam
rozpakowana. Zostało tylko kilka rzeczy. Drzwi się otworzyły i „gość” wszedł do
środka. Po chwili poznałam, że to German, gdyż w powietrzu wyczułam zapach jego
intensywnych perfum. – Siadaj, zaraz kończę – rzekłam chowając bieliznę do
jednej z szuflad komody.
- To może ci pomogę – szepnął mi na ucho zerkając przez moje
ramię.
- Nie, nie trzeba – uśmiechnęłam się i zamknęłam szufladę.
- Nie mogę się doczekać kiedy cię w tym zobaczę – objął mnie w
talii.
- Aż taki jesteś ciekawski?
- Yhy – mruknął. Zaśmiałam się lekko.
- Pozwolisz mi się do końca rozpakować? – spytałam.
- Oj nie wiem, nie wiem – pokręcił głową. – Chodź – złapał mnie za
dłoń i zaczął ciągnąć do drzwi. – Później dokończysz.
- Nie German – zatrzymałam się. – Zrobię to teraz. To jest tylko
parę rzeczy. Chwila moment i jestem do twojej dyspozycji – zapewniłam go.
- Och, dobrze – zgodził się. przyciągnął mnie do siebie i złożył
na moich ustach czuły pocałunek. – Będę czekał w salonie – dodał i wyszedł.
Szybko wypakowałam ostatnie rzeczy, przejrzałam się w łazience w lustrze i po
dziesięciu minutach zeszłam do salonu. Czekał tam na mnie German. Na szczęście
nikogo oprócz nas nie było.
- To co takiego zaplanowałeś? – spytałam podchodząc do ukochanego.
- Nic – odparł. Zdziwiłam się. Myślałam, że zaplanował, a tu
„nic”. – Będziemy robić wszystko spontanicznie. Robimy co chcemy w danej chwili
– dodał.
- A co chcemy w tej chwili? – zapytałam zarzucając ręce mu na
szyję. Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Hm… a jak myślisz? – droczył się ze mną. Przyciągnęłam go do
siebie jeszcze bardziej i złączyłam nasze usta. Wplotłam dłonie w jego włosy.
Kochałam się nimi bawić. German gładził moje plecy. Każde kolejne muśnięcie
stawało się coraz bardziej agresywne.
- Chodź – szepnął odrywając się nagle i ciągnąc mnie w stronę
tarasu.
- German, ale gdzie idziemy? – zapytałam zdezorientowana sytuacją.
- Coś ci pokażę – rzekł entuzjastycznie. – Ale najpierw muszę ci
zasłonić oczy – przez chwilę nad czymś myślał.
- German, ale to nie jest konieczne. Nie musisz mi niczego
pokazywać tak nagle.
- Wiem – widocznie mnie nie słuchał. Poluzował krawat i go zdjął.
– Może to nie jest jakaś dobra opaska, ale niczego innego nie mamy – rzekł
spoglądając na rzecz. – Pozwolisz, że ci zawiążę? – spytał.
- Nie wiem czy…- wahałam się.
- Zaufaj mi – poprosił. – Tam gdzie cię zabieram jest przepięknie.
Spodoba ci się. A tym bardziej, o tym miejscu wiem tylko i wyłącznie ja.
- To może lepiej niech tak zostanie – wypaliłam szybko.
- Ale ja chcę ci to miejsce
pokazać – nalegał.
- Dobrze, dobrze, dobrze… - zgodziłam się. Stanął za mną i
zawiązał mi oczy. Nic nie widziałam. Nic a nic. Teraz byłam jedynie zdana na
ukochanego. Objął mnie jedną ręką w talii a drugą trzymał moją dłoń. Zrobiłam
powoli jeden krok.
- Hej, nie bój się – zaśmiał się. – Jestem przy tobie tu.
- Yhy – pokiwałam głową. Powoli wyszliśmy z domu. Dalej nie
wiedziałam gdzie idziemy.
- A powiedz. Kiedy reszta twojej rodziny ma przyjechać?- spytałam
odwracając głowę w jego stronę.
- Dokładnie to nie wiem. Na pewno wszyscy do soboty się pojawią –
zaśmiał się. Dalej szliśmy w milczeniu. Cały czas myślałam gdzie mnie German
może prowadzić. Na pewno to było coś co nie było planowane. A raczej tak
sądziłam.
Zeszliśmy z żwirowej ścieżki i szliśmy bodajże po trawie, gdyż
czułam że coś mnie łaskocze w okolicach kostek.
- Daleko jeszcze? – odezwałam się w końcu.
- Już prawie jesteśmy – uśmiechnęłam się na te słowa. Nie to, że mnie
bolały nogi, co to, to nie , tylko miałam już dość tej opaski na oczach. Nagle
German się zatrzymał. Zrobiłam to samo. Lekko mnie obrócił w lewo.
- Jesteś gotowa? – szepnął mi do ucha stojąc za mną. Kiwnęłam
twierdząco głową. Odwiązał supełek i opaska zleciała mi z oczu. Straszna
jasność przez chwilę mnie oślepiła. Mrugnęłam kilkakrotnie powiekami. Wzrok po
chwili przyzwyczaił mi się do blasku słońca. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się
otoczeniu. Zniknęły jakiekolwiek budynki, a za to przed sobą miałam piękny,
zielony krajobraz. Wciągnęłam powietrze. Zapach trawy. German złapał mnie za
dłoń i obrócił o sto osiemdziesiąt stopni. W oddali, przede mną znajdowało się
duże, błękitne jezioro. Za nim rosło kilka jakiś tropikalnych drzew. Staliśmy
na środku przepięknej polany. Zaczęłam się rozglądać. Chciałam się przekonać
czy czegoś nie ominęłam. Po chwili mój wzrok zatrzymał się na Germanie.
Uśmiechał się i cały czas mi się przyglądał.
- I jak? Podoba ci się tu? – zapytał. Chciałam coś powiedzieć, ale
nie potrafiłam złożyć słów w zdania. Po prostu nie mogłam uwierzyć własnym
oczom. Widok był oszałamiający. Zarzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam się w
niego.
- Bardzo – szepnęłam.
- To się cieszę – mruknął. – Chodź – dodał ciągnąc za sobą.
I tak przez jakiś czas spacerowaliśmy wolno po polanie wtuleni w
siebie. Co dziwne, nie rozmawialiśmy za wiele. Praktycznie nic. Wymieniliśmy
parę zdań na temat tego miejsca. Na temat jak tu jest pięknie.
- Mówiłam już jak tu jest pięknie? – zerknęłam na Germana.
Przystanęliśmy niedaleko jeziora.
- Tak. Chyba z tysiąc razy.
- To powiem tysiąc pierwszy – zaśmiałam się. – Tu jest pięknie.
- Bez ciebie by tak nie było – mruknął mi do ucha. Lekko się
zarumieniłam. Nagle German zaczął odpinać swoją koszulę. Zdziwiłam się.
- No dalej. Rozbieraj się. idziemy pływać.
Zdjął koszulę i spojrzał na mnie.
- Ja nie idę – odparłam stanowczo.
- No chodź – prosił mnie.
- Nie. I nawet nie próbuj mnie przekonywać na te swoje sposoby –
pogroziłam mu palcem.
- Nie wiesz co tracisz – mruknął do mnie i już w samych czarnych
bokserkach zbiegł po zboczu. Wyglądał bardzo seksownie. Po chwili zanurzył się
w błękitnej wodzie. Podeszłam bliżej i przysiadłam na ziemi. Zdjęłam buty.
Zaśmiałam się pod nosem z pomysłów Germana. Oparłam ramiona na kolanach i obserwowałam
ukochanego.
- Może już wystarczy? – krzyknęłam po jakimś czasie. German
zatrzymał się i pływał w miejscu. Spojrzał na mnie. Powoli wyszedł z wody.
Kropelki wody spływały mu po całym ciele, a słońce je oświetlało, że aż
pragnęłam by wcale się nie wycierał czy schnął. Ręką przeczesał mokre włosy.
Uśmiechnął się szeroko i usiadł obok mnie.
- Tylko nawet nie próbuj mnie dotknąć – pogroziłam mu. Zaśmiał się
z tego.
- A co się stanie jak cię dotknę? – szepnął przybliżając się
bardziej do mnie.
- Nie chcesz wiedzieć – pokręciłam głową.
- A jak chcę? – drażnił się ze mną. I to znowu. Nagle wziął mnie
na ręce i wstał.
- German!- warknęła. – Postaw mnie!
- Rada na przyszłość. Jestem dość ciekawski. A tym bardziej
niewiadomych – ruszył w stronę jeziora. Spojrzałam to na wodę to na Germana.
Zrozumiałam co chce zrobić. Zdradził go ten łobuzerski uśmiech. Chciał mnie
wrzucić do jeziora!
- German… proszę… nie… - próbowałam mu się wyrwać. – German! Nie,
nie, nie!
Ale on mnie nie słuchał. Wszedł do wody i mnie w nią wrzucił.
Zanim zanurkowałam zdążyłam tylko krzyknąć:
- Aaa!
A po chwili byłam już po wodą. Szybko jednak się wynurzyłam.
Wzięłam głęboki wdech. Przetarłam twarz dłonią i zaczęłam się rozglądać za
Germanem. Płynął ku mnie śmiejąc się.
- Czyś ty zgłupiał? – krzyknęłam zła. Zaczęłam płynąć do brzegu,
ale w Polowie drogi, złapał mnie za nadgarstek. Przybliżył się do mnie.
- Na twoim punkcie – szepnął i mnie pocałował. Byłam tym lekko
zszokowana. Pomyślałam jednak czemu by nie rozkoszować się chwilą. Tym bardziej
żadna trzecia osoba nam nie przeszkodzi. Odwzajemniłam czuły pocałunek.
Wplotłam dłonie w włosy Germana. Bawiłam się nimi tarmosząc je we wszystkie
strony. Czułam jak na plecach błądzą jego dłonie. Z każdym muśnięciem
powiększałam pocałunek. Teraz nasze języki walczyły o dominację. Pożądanie
rozpruwało mnie od środka. Dłońmi zjechałam po Germana twarzy, szyi i
zatrzymałam je na jego klatce piersiowej. Delikatnie ją gładziłam. German
wplótł dłonie moje włosy i odchylił moją głowę do tyłu. Lekko przygryzł moją
dolną wargę. Jęknęłam z rozkoszy.
- Nadal jesteś na mnie zła? – spytał obejmując mnie w talii.
- Hm… - westchnęłam. German pochylił się i złożył kilka namiętnych
pocałunków na mojej szyi.
- Nie. nie gniewam się – uśmiechnęłam się.
- To się cieszę – szepnął mi do ucha. Jednym płynnym ruchem wyciągnął
moją bluzkę z spodenek i zdjął ją ze mnie. – I tak ci się nie przyda taka
mokra. A za to na słońcu wyschnie – rzekł widząc moją zdumioną minę na to co
zrobił.
- Naprawdę?
- Tak – odparł i krótko mnie pocałował. Złączył nasze dłonie i
ruszyliśmy w stronę brzegu. Przysiadłam na trawie i obserwowałam Germana. Kładł
moją mokrą bluzkę na jednej z gałęzi drzewa tak by padały na nią promienie słońca.
- Zdejmuj spodenki – rzekł władczym tonem.
- Co proszę? – oczy o mało co nie odleciały mi na orbitę.
- Zdejmuj spodenki, bo są całe mokre.
- To, że są mokre to dobrze wiem. Wiem też czyja to wina – przymrużyłam
oczy.
- Nie bawimy się w czyja to wina, dobra?
- Dobra – bąknęłam.
- A teraz zdejmuj te spodenki – myślałam, że już skończyliśmy ten
durny temat. – I nie patrz tak na mnie. Mając je na sobie one prędko nie
wyschną. A tym bardziej, że jeszcze nie raz zmuszę cię byś weszła do wody – spojrzał
na mnie poważnie. Czyli nie kłamał. Na pewno nie kłamał. Dźwignęłam się z ziemi
i szybko zdjęłam mokrą część garderoby. Stałam przed nim tylko w czerwonym staniku
i czarnych majtkach.
- Zadowolony? – spytałam podając mu rzecz.
- I to bardzo – uśmiechnął się pokazując rząd białych zębów. Położył
spodenki obok mojej bluzki i wrócił do mnie. – Pięknie wyglądasz.
- Ha ha – zaśmiałam się sucho.
- Ale ja mówię prawdę – objął mnie w talii i oparł swoje czoło o
moje. Zamknęłam oczy. – Kocham cię, Angeles.
- Ja ciebie też kocham, Germanie – odparłam.
Resztę wspólnego czasu spędziliśmy pływając w jeziorze, z
przerwami na pocałunki i okazywanie sobie uczuć. Gdy zachodziło słońce za
horyzont, czekaliśmy jak ostatnia kropla wody na naszych ciałach wyschnie.
- Chciałabym żeby czas się zatrzymał w miejscu – szepnęłam wpatrując
się w zachód słońca.
- Ja też – odparł German. – Chodźmy. Twoje rzeczy pewnie już dawno
wyschły.
Humor go nie opuszczał. Ubrałam się, German zrobił to samo i
ruszyliśmy w drogę powrotną. Teraz na szczęście nie musiałam mieć zasłoniętych
oczu. Ukochany obejmował mnie ramieniem i prowadził do willi. Pod stopami
hałasował piasek, a ja czułam się jakby ktoś spełnił moje najskrytsze marzenie.
Choć może to właśnie spędzenie czasu z Germanem i tylko z nim, było tym moim
marzeniem.
******
Hola, hola, hola!!!
Witam kochanych czytelników...
Trochę musieliście poczekać na nowy post, ale czas nie jest moim przyjacielem...
Dużo się działo, ale nie będę pisać, bo się zbyt mocno rozpiszę i dorównam długością jednorazówce...
Oto przed wami pierwsza część tej (już mówię z góry) długaśnej jednorazówki... Będzie dużo się działo. Będą takie zwroty akcji, że ho ho ho... Ile będzie dokładnie części to nie wiem. Mam jak na razie połowę kolejnej, ale wszystko może się zmienić.
A jak sądzicie, czego dotyczy "Lepiej późno niż wcale"???
Ale w tej części nasłodziłam. Tyle Germangie.... czego więcej do szczęścia :D
Ale za to nie możecie napisać, że nie było Germangie.... Hehheeee....
No i tak się rozpisałam. Jak nie na jeden temat to na drugi...
A tak na koniec, wielkie THANK YOU VERY MUCH dla cierpliwych...
I zachęcam do komentowania, czytania(to chyba na pierwszym powinno być, ale kit) i motywowania...
Ps. Ej, lepiej mi idzie pisanie w pierwszej czy trzeciej osobie? Zależy mi na waszej opinii i zdaniu bo myślę nad przyszłymi rozdziałami i chcę wiedzieć jak wolicie.
A rozdział niebawem ;)
Pozdrawiam - Sanna :)
Gdyby co, to nadal jaaa - Pitowaaa...