- Nie, nie nie - powtarzałam schodząc po schodach. za mną szedł German i próbował mnie przekonać bym pojechała z nim i Violettą na 50- lecie małżeństwa jego rodziców.
- Ale Angie... - nalegał.
- Nie. I to jest moje ostatnie słowo –
odparłam stanowczo. German podszedł do mnie od tyłu i uwięził w szczelnym
uścisku. Głowę oparł mi na ramieniu.
- A gdybym Cię ładnie poprosił – szepnął mi
do uch.
- Nie – odparłam, ale już mniej pewnie.
- Ale pomyśl. Pojechalibyśmy kilka dni
wcześniej. Zwiedzilibyśmy wyspę, spędzili kilka dni ze sobą. Tylko ty i ja – zamruczał
jak kot mi do ucha.
- Ja, ty i cała twoja rodzina, jakbyś
zapomniał – przypomniałam mu.
- Ale przecież moja rodzina nie będzie za
nami chodzić. A po za tym jak my dolecimy na Hawaje, oprócz moich rodziców,
Violetty i personelu, który się tym wszystkim zajmuje, nikogo więcej nie
będzie.
- Nie, German, nie… - próbowałam wyrwać
się mu z uścisku, ale on zamiast mnie puścić, trzymał mocniej. Po chwili zaczął
obdarowywać moją szyję namiętnymi pocałunkami. W miejscu gdzie dotknął mnie
swoimi ustami, czułam ogromne pieczenie. Chciałam jednocześnie by przestał, bo
mogłam mu ulec i się zgodzić na ten wyjazd, ale też by nie przerywał. Kochałam dotyk
jego ust.
- To co? – oderwał swoje usta od mojego
obojczyka. – Pojedziesz ze mną?
- Wiesz, że grasz nieczysto?
- Naprawdę? – udał zdziwionego. – Nie wiedziałem
– znowu zamruczał mi do ucha. Lekko je nawet przygryzł. Westchnęłam z rozkoszy.
– Czy to znaczy, że zmieniasz zdanie?
Udało mi się do niego odwrócić. Jego ręce
nadal trzymały mnie w szczelnym uścisku, a nasze ciała stykały się w kilku
miejscach. Zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Jesteś okropny – zaśmiałam się.
- To znaczy, że… - zaczął, ale mu
przerwałam pocałunkiem. Delikatnie musnęłam jego wargi. Po chwili pogłębiłam
pocałunek. Był łapczywy i pełen spontaniczności. Jednak szybko go zakończyłam. Oderwałam
się od bruneta.
- Trzeba by było się spakować, nie
sądzisz?
German ponownie mnie pocałował. Był to
zaledwie ułamek sekundy.
- To chodźmy – uśmiechnął się.
Trzy dni później, po południu,
siedzieliśmy z Germanem i Violettą w samolocie na Hawaje. Ja zajęłam miejsce
przy oknie. Szczerze to nie wiem czemu. Obok mnie siedział German. Violetta zajęła
natomiast miejsce przed nami. Oparłam głowę na ramieniu ukochanego. Objął mnie
ramieniem i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Swoją głowę oparł o moją. Czułam
jak delikatnie kciukiem gładzi moje ramię. Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas.
Nie odzywając się. nie potrzebowaliśmy tego.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Jego
czekoladowe tęczówki całkowicie mnie zahipnotyzowały.
- Kocham cię – szepnęłam.
- Ja ciebie też kocham.
Wolną rękę położył na moim policzku. Czułam,
że skóra w tym miejscu zmienia barwę na różową. Przybliżył się do mnie i
delikatnie, ale czule pocałował. Czułam się jakby cały świat przestał istnieć. Jakby
czas stanął. Zapomniałam na ten moment, na tę chwilę, o tym, że jesteśmy
nie wiadomo ile nad ziemią, czy to, że przed nami siedzi Violetta, i że w każdej
chwili może się do nas odwrócić i zobaczy jak się całujemy. Choć, nie pierwszy
raz German okazywał mi uczucia publicznie, ale jakoś peszyłam się kiedy
widziała to moja siostrzenica. Z rozmyśleń i pocałunku wyrwał mnie głos Violetty.
- Ooo… - dobiegło do moich uszu. Oderwałam
się od ukochanego i spojrzałam na dziewczynę. Odwróciła się do nas i podpierała
się na oparciu. – Jakie to słodkie – westchnęła. Lekko się zarumieniłam. Chciałam
już usiąść prosto w fotelu, ale German mnie powstrzymał i jeszcze bardziej mnie
przyciągnął do siebie.
- Chciałaś coś ode mnie Violu? A może od
Angie? – zapytał się German córki.
- Nieee… Po prostu zaczęła mi się
strasznie nudzić i pomyślałam, że odwrócę się do was.
- Aaaa… Już myślałem, że coś się stało –
odparł z ulgą mężczyzna.
- Żałuję, że dosłyszeliście moje
westchnienia. Tak miło patrzyło mi się na to jak sobie najpierw wyznaliście
miłość a później pocałowaliście się. czułam się jak w filmie, takim
romantycznym – poczułam AK moje policzki czerwienią się coraz bardziej. Trochę dziwnie
się czułam z tym co powiedziała przed chwilą Viola. Tym bardziej, że byłam nadal
wtulona w Germana, a Viola na dodatek widziała jak się całujemy.
- Słodko wyglądasz z tymi różowiutkimi wypiekami
– szepnął mi do ucha. Lekko się zaśmiałam.
- W stu procentach zgadzam się z tatą –
powiedziała Viola. Nie wiedziałam czy mam coś odpowiedzieć, czy też nie. Jeśli tak
to co. Nie miałam pojęcia.
- No i popatrz Violu jak nam onieśmieliłaś
biedną Angie – zaśmiał się German.
- Ha… ha… ha – odparłam odrywając się od
niego. – Bardzo śmieszne. Naprawdę bardzo.
- No, ale to prawda. Zawsze jak zauważysz,
że widziałam jak okazujecie sobie z tatą „uczucia” to ty Angie rumienisz się,
czasami aż za bardzo, no i odbiera ci mowę – odparła dziewczyna.
- No… bo… yyy… ja… - nie mogłam skleić porządnego
zdania.
- Oj dobra Angie. Nie tłumacz się – rzekł German.
Nagle mnie pocałował. Ale nie tak jak przedtem, delikatnie i czule, tylko
bardziej agresywniej i namiętniej. Czułam, że zaczynam się rozpływać pod wpływem
jego ust. Nagle przypomniałam sobie, że na to wszystko patrzy Violetta. Chciałam
przerwać to wszystko, ale German nie odpuszczał. Jedną dłoń wplótł w moje loki,
a drugą trzymał moją twarz. Myślał pewnie, że zaraz mu się wyrwę. I się nie
mylił. Ale skoro on nie miał problemu z całowaniem się na oczach własnej córki,
to czemu ja bym miała mieć. Zarzuciłam ręce na jego szyję i jeszcze bardziej
zmniejszyłam dzielący nas dystans. Miałam gdzieś, że ktoś może nam się
przyglądać. Po chwili przestałam odwzajemniać pocałunek. Nie mogłam dobrze
złapać oddechu.
- German… nie… mogę… oddychać… - wysapałam
pomiędzy kolejnymi jego muśnięciem. Od razu oderwał się ode mnie. Wzięłam kilka
głębokich wdechów. Dyszałam jakbym przebiegła maraton. Spojrzałam na niego. Na twarzy
miał szeroki uśmiech. Odwzajemniłam go. Znowu złączył nasze usta. Ale krótko i
bardzo czule.
- Och, starczy już tego. Przestańcie –
odezwała się Viola. – Powinniście dostać szlaban, albo nie… zakaz na całowanie
się itp.
- A co, przeszkadza ci to córciu? – odparł
German spoglądając na dziewczynę.
- Nieee… - zaprotestowała szybko. – Tylko patrząc
na was takich szczęśliwych, to aż żałuję, że nie zostałam w domu.
- Żałujesz, że jedziesz z nami na Hawaje?
- Żałuję, że nie zabrałam ze sobą Leona –
odparła smucąc się lekko.
- Zobaczysz, szybko ten czas minie. Nie obejrzysz
się a będziemy z powrotem w Buenos Aires – próbowałam ją pocieszyć.
- Tylko, że prawie tydzień z wami, takimi szczęśliwymi,
to chyba za karę. Ja się pytam, za jakie grzechy? – zaśmiała się.
- Och, nie narzekaj. Zrządzisz jak stara
baba – zaśmiał się German. Viola spiorunowała go spojrzeniem.
- Hej, dość, bo się jeszcze pokłócicie o
byle co. A chyba tego nikt nie chce.
- Masz rację Angie – przyznała dziewczyna.
- Też się z tym zgadzam – dodał German. Splótł
nasze dłonie. Oparłam głowę na jego ramieniu.
- Jak chcecie sobie rozmawiać to
rozmawiajcie. Ja się chwilę zdrzemnę – rzekłam. – Nie będę ci przeszkadzać, jak
tak będę spała na twoim ramieniu? – zwróciłam się do bruneta.
- Nie – odparł uśmiechając się szeroko. –
Śpij słodko.
Ucałował mnie w czoło, po czym przyciągnął
mnie jeszcze bardziej do siebie. Powoli zamknęłam oczy. Czekałam aż odpłynę do
krainy Morfeusza, ale coś daleko było mi do tego. Próbowałam zasnąć bardzo
długo. Może nawet minęło pół godziny, albo i więcej. Ale jak sen nie nadszedł,
nadal nie nadchodził. Czułam na ramieniu dotyk dłoni Germana. Delikatnie,
prawie niewyczuwalnie, głaskał mnie po niej.
- Śpi? – doszedł mnie szept siostrzenicy. Wyczułam
jak German lekko się poruszył. Chyba się nade mną pochylił. Po chwili dopiero
odpowiedział.
- Tak. Śpi.
- Tato, mogę zadać ci pytanie związane z …
- urwała, chyba. Nie dosłyszałam o kogo lub o co jej chodzi.
- Hm… tak – odparł lekko zdziwiony? Bardziej
chyba zaskoczony.
- Kiedy jej się oświadczysz? – zapytała już
bardziej z entuzjazmem.
- Violu… nie wiem. Chcę żeby to była
magiczna chwila – odparł ze spokojem. Nagle poczułam jak zakłada mi niesforny kosmyk
włosów za ucho. Pod jego dotykiem nie wiem czemu, ale oddech mi się
przyspieszył. Oby tylko tego nie zauważył. Po chwili oddech mi się uspokoił. Ale
chwila. Czy Violi chodziło o to kiedy German mi się oświadczy? Być może, ale
przecież nie powiedzieli konkretnie o kogo chodzi. Chociaż ja i German jesteśmy
ze sobą. To chyba jednak coś znaczy? A może nie?
- Ale wiesz Violu, chyba oświadczę się jej
jak wrócimy z Hawai – rzekł jakoś dziwnie.
- Aaa… - odparła też jakoś inaczej.
- Jak sądzisz, Olga przyjmie moje
zaręczyny? – zapytał się jej brunet. Co? Olga? Czy ja dobrze usłyszałam? Czy chodzi
mu o tą samą Olgę co mam na myśli?
- Może i duży się w Ramallo, ale pewnie
głęboko w sercu czuje coś do ciebie.
- Pomożesz mi wybrać dla niej pierścionek?
Gwałtownie otworzyłam oczy i podniosłam
głowę. Miałam już dość tego wysłuchiwać.
- Naprawdę? – nie dowierzałam. – Olga?
Nie odpowiedział tylko wybuchnął śmiechem.
Violetta tak samo. Uderzyłam go pięścią w tors.
- To nie jest śmieszne – warknęłam. – A ja
myślałam, że mnie kochasz najbardziej na świecie.
- Bo tak właśnie jest – odparł spokojnie.
- A co to miał znaczyć ten temat o
zaręczynach twoich z Olgą?
- A wiesz, że to nie ładnie podsłuchiwać? –
zaśmiał się. zbiło mnie to trochę z tropu. – Zauważyłem, że nie spisz i się
domyśliłem, że będziesz uważnie słuchać naszej rozmowy.
- No, ale żeby Olga?
- Uchr… Ty naprawdę Angie myślisz, że tata
i Olga, razem? – rzekła Violetta. – Nie rozśmieszaj mnie – dodała błagalnym
tonem. – Mi chodziło o was. Chciałam się dowiedzieć kiedy tata ci się
oświadczy. Ups..- zasłoniła sobie USA dłońmi. Tak jakby nie mogła tego mówić. Szybko
usiadła na swoim fotelu. To co powiedziała na pewno miało większy sens, niż to
co usłyszałam. Spojrzałam się na Germana.
- Naprawdę myślałeś o naszych zaręczynach?
- Tak – odparł pewnie. Złapał mnie za
dłonie i spojrzał mi prosto w oczy. – Już bym pewnie dawno to zrobił, ale nie
wiem co ty o tym sądzisz. Jesteś jeszcze zbyt skryta dla mnie. Nie potrafię
odszyfrować niektórych twoich myśli, czynów. Ale wiem, że mamy na to wszystko
jeszcze dużo czasu. Mi się nie spieszy, bo nie chcę cię stawiać w trudnej
sytuacji. Ale pamiętaj. K o c h a m c i ę, a to się nigdy nie zmieni.
- Też c i ę k
o c h a m – szepnęłam. Złączył nasze wargi w czułym pocałunku.
Na Hawaje dolecieliśmy późnym popołudniem.
Wyspy z samolotu wydawały się być przepiękne, ale pomyliłam się. To co
widziałam przez okno taksówki różniło się bardzo od wcześniejszego widoku. Bezchmurne
niebo, lekki wiaterek i przygrzewające słońce. Prawdziwy raj dla wczasowiczów. Nie
mogłam uwierzyć, że spędzę tu aż sześć dni. Sześć dni z Germanem. Coś mi podpowiadało,
że już wymyślił co będziemy razem robić.

Podeszliśmy do jasnych drzwi. German zapukał,
a po chwili w progu pojawił się niewysoki, łysy mężczyzna, ubrany w czarny
garnitur. Bez słowa nas wpuścił.
- Proszę się nie martwić, bagażami
osobiście się zajmę – rzucił i opuścił nas. Dopiero teraz przeniosłam swój
wzrok na wnętrze. Wielki salon umeblowany był zarazem nowocześnie i klasycznie.
Duża sofa ustawiona była pomiędzy dwoma fotelami, które oddzielał szklany
stolik. Naprzeciwko sofy był nieduży kominek elektryczny, nad którym wisiał
telewizor plazmowy. Długie firany ozdabiały okna. W prawym rogu salonu
znajdował się fortepian, a w lewej części duży, brązowy stół, z krzesłami tego
samego koloru. Po przeciwnej stronie były ogromne schody, pomiędzy którymi były
wielgachne, dwuczęściowe drzwi.
- Chodźmy. Moi rodzice pewnie są na
zewnątrz, na tarasie – rzekł spokojnie. Objął mnie w tali jedną ręką i pociągnął
w prawo, w głąb dużego korytarza. Na końcu znajdowały się otwarte drzwi
balkonowe. Violetta nas wyprzedziła i szła przodem podziwiając wnętrze.
- Nie martw się – szepnął mi do ucha
German. – Wszystko będzie dobrze.
Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się do mnie promiennie. Co może
pójść nie tak? W najgorszym wypadku rodzice Germana mnie znienawidzą. Nie ma
się czego bać. Przekroczyliśmy próg i znaleźliśmy się na tarasie. Był ogromny,
jak wszystko co tu na razie zobaczyłam. Kilka stolików było ustawionych na
środku, dwa czy trzy przy barierce. Przy każdym z nich stały po dwa, cztery lub
sześć krzeseł. W dwóch dużych donicach rosły „rośliny”. Nie znałam ich, więc
się domyśliłam, że to miejscowe. Przy jednym ze stolików siedziała starsza
kobieta z starszym mężczyzną. Kobieta ubrana była bardzo elegancko. Była trochę
niższa ode mnie. Na twarzy miała tylko kila zmarszczek. Widać, że dbała o
siebie. Starszy mężczyzna miał na sobie granatowe spodnie i białą bluzkę polo. Był
po wyglądzie bardzo podobny do Germana. No z wyjątkiem koloru oczu i włosów.
- Cześć słońce – starsza kobieta przytuliła do siebie Violettę.
- Cześć babciu – odparła uradowana dziewczyna. – Cześć dziadku –
ucałowała policzek mężczyzny.
- Witaj mamo – rzekł German. – Cześć tato – podał ojcu dłoń do
uścisku.
- A to kto? – zapytała mama Germana, pokazując na mnie.
- Mamo, tato to jest… - podszedł do mnie i objął mnie jedną ręką w
talii, przyciągając do siebie.- … Angie. Angie to jest moja mama Gery i ojciec Clement.
- D-dzień dobry – powiedziałam.
- Angie? Co to za imię? – zakpiła pani Castillo.
- Mamo – chrząknął German. – To jest tylko zdrobnienie, którego i
tak każdy używa – próbował mnie bronić w oczach swojej matki.
- Ang…- zaczęłam, ale w słowo wszedł mi ojciec Germana.
- Już nie bądź taka uszczypliwa i drobiazgowa, kochanie – zwrócił się
do żony. – Może lepiej zajmiesz się swoja wnuczką – wskazał na Violettę.- Pokaż
jej dom, ogród.
- Uhr… - bąknęła kobieta. – Chodź Violu, oprowadzę cię po domu. Może
gdzieś się znajdą zdjęcia twego taty z młodości – zaśmiała się kobieta po czym
wraz z Violą znikły za drzwiami.
- Miło mi cię poznać, Angie – rzekł pan Clement. – Przepraszam za
żonę. Ona… ona po prostu tak ma – westchnął.
- Nic się nie stało – zapewniłam go. Ojciec Germana był
przeciwieństwem swojej żony. Podobnie jest też tak między mną a Germanem. W niektórych
sprawach różnimy się bardzo.
- Zrobiliście Man, a na pewno mi miłą niespodziankę przylatując tu
wcześniej.
- Może pan podziękować swojemu synowi. To on mnie przekonał bym z
nim tu przyleciałam – rzekłam przypominając sobie jak długo German mnie męczył
bym leciała z nim i Violą. Ale też i czego do tego użył. Uśmiechnęłam się na
myśl o wspomnieniu.
- Nie dziwię się. potrafi być przekonujący, nie powiem – zaśmiał się
ojciec Germana.
- I to bardzo – szepnęłam do ukochanego. Ten tylko szeroko się do
mnie uśmiechnął.
- Może wejdziemy do środka – pokazał na dom. Równocześnie z
Germanem przytaknęliśmy i udaliśmy się za jego ojcem. Z salonu dobiegł mnie
głos rozmowy. Violetty i Gery, mamy Germana. Od razu jak nas zobaczyły
zakończyły rozmowę.
- O czym tak zawzięcie dyskutowałyście, zanim się pojawiliśmy?-
zapytał się pan Clement.
- A o tym i o tam tym – odparła wymijająco matka Germana.
- Tato nie mówiłeś, że grałeś w zespole muzycznym – rzekła Viola.
- Naprawdę? – zdziwiłam się.
spojrzałam się na bruneta.
- To było dawno temu i chwilowe – odparł mój ukochany.
- Chwilowe? – zakpiła Gery. – Przez dobre parę lat istniał wasz
zespół.
- A na czym grałeś?
- Gitara.
- I to niby ja jestem skryta – mruknęłam mu na ucho szeroko się
uśmiechając.
- Jest remis. Pasuje? – zaśmiał się cichutko.
- Owszem – delikatnie musnęłam jego usta. – I to bardzo – dodałam.
- A ty co o tym sądzisz, German? – odezwał się pan domu. Najwidoczniej
o czymś rozmawiali. A my ich nie słuchaliśmy, tylko zajęliśmy się sobą. German,
podobnie jak ja, nie wiedział o co chodzi.
- Och dobra, dziadku. Tata i Angie byli jak zwykle zajęci sobą i
nas nie słuchali – zaśmiała się moja siostrzenica.
- Violetto – upomniał ją German.
- No co? – naburmuszyła się. – Mówię prawdę – zaśmiała się. German
już chciał coś odpowiedzieć córce, ale go powstrzymałam.
- Ej, spokój. Chcecie się kłócić na wakacjach i to o taką błahostkę
– zwróciłam się do nich.
- Przepraszam – rzekła spokojnie Viola.
- Ja też – dodał German. Nagle do ojca Germana podszedł wysoki,
niewiele starszy od niego, mężczyzna i szepnął mu coś na ucho.
- Przepraszam. Mam pilny telefon – zwrócił się do nas. Odszedł w
głąb korytarza. – Rozgośćcie się – dodał zanim zniknął nam z oczu.
- Maksymilianie – zawołała pani Gery. Po ułamku sekundy przyszedł
ten sam mężczyzna, który miał się zająć naszymi bagażami.
- Wołała pani? – rzekł miło.
- Tak. Pokaż Violetcie i Germanowi ich pokoje – pokazała mu
wymienionych. – Ążi – przekręciła moje imię. Tak samo jak Gregorio.
- Angie – poprawił ją German.
- Tak – machnęła dłonią. – Chciałabym chwileczkę z tobą
porozmawiać. W cztery oczy – podkreśliła.
- Hm… dobrze – odparłam. German zdjął swoją dłoń z mojej talii i
razem z córką udał się za Maksymilianem, prawymi schodami na górę.
- I jak podoba ci się wyspa? – spytała.
- Jest prześliczna. Tak samo jak pani dom.
- Wiem, jest cudowny – zrobiła na chwilę pauzę. – Od dawna jesteś
z Germanem? Jak się poznaliście? Kochasz go? Czy wolisz jego pieniądze? –
wypaliła jak armata, błyskawicznie.
- Yyy… - byłam lekko zaskoczona jej bezpośredniością. Nie wiedziałam
na, które pytanie jako pierwsze odpowiedzieć.
- Nie jąkaj się tylko odpowiadaj – warknęła. Wzięłam głęboki
wdech.
- Po pierwsze : jestem z Germanem już ponad pół roku. Po drugie :
poznaliśmy się w pracy. Po trzecie : nigdy bym nie była z kimś ze względu na
pieniądze. Ja bym tak nie mogła żyć. A, i tak, kocham pani syna. Jeżeli to pani
przeszkadza, to już jest tylko i wyłącznie pani problem, bo ja nie pozwolę by
cokolwiek lub ktokolwiek nas rozdzieliło! – wypaliłam.
- To się jeszcze okaże – powiedziała przez zęby.
- Czy pani mi grozi? – spytałam.
- Ostrzegam. Ja tylko cię ostrzegam.
- Dobrze wiedzieć – mruknęłam do siebie.
- Jak wróci Max, to zaprowadzi cię do t w o j e g o
pokoju. Rzeczy już tam na ciebie czekają. Rozpakuj się, rozgość. I życzę
udanego pobytu – uśmiechnęła się złośliwie i zniknęła w długim korytarzu. Ale tak
jak mówiła po chwili przyszedł Max i zaprowadził mnie do pokoju. Poszliśmy nie prawymi, a lewymi schodami. Udaliśmy się aż na
poddasze.
- Pani pokój znajduje się na końcu korytarza – rzekł. –Udanego pobytu – dodał i zszedł po schodach.
Stałam u ich szczytu. Przede mną był długi korytarz, u którego końca był mój
pokój. Korytarz był dość duży. Po obu stronach znajdowały się brązowe drzwi.
Doszłam do swoich i powoli je otworzyłam. Weszłam do środka. Pokój wydawał się
być dość duży. Na ścianie po lewo od drzwi ciągnęło się przez całą długość,
wielgachne okno. Naprzeciwko okna było duże, dwuosobowe łóżko, przy którym
stały moje walizki. W końcu pokoju znajdowała się szafa, obok której stała, od
kompletu, komoda. Wszystkie meble były takiego samego koloru jak drzwi.
Podeszłam do łóżka, zdjęłam torebkę i usiadłam. Pozostałe trzy ściany były
czystko zielone jak trawa. Panele na podłodze były za to jasne. Dopiero teraz
zauważyłam, że w pokoju są drugie drzwi. Podeszłam i otworzyłam je. Moim oczą
ukazała się łazienka. Miała prostokątny kształt. Po prawo była toaleta. Wzdłuż
dłuższej ściany była duża wanna, a po lewo od niej, prysznic. Wzdłuż drugiej
ściany stały trzy niewysokie szafki, pomiędzy którymi była usytuowana umywalka.
Nad nią było duże lustro (długie jak szafki). Wyposażenie było białe, a płytki
na ścianach odcienia beżowego. Na podłodze były lekko ciemniejsze. Wróciłam z
powrotem do pokoju. Wzięłam walizki i zaczęłam się rozpakowywać.
Po jakimś czasie ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! – krzyknęłam nie odchodząc od zajęcia. Już prawie byłam
rozpakowana. Zostało tylko kilka rzeczy. Drzwi się otworzyły i „gość” wszedł do
środka. Po chwili poznałam, że to German, gdyż w powietrzu wyczułam zapach jego
intensywnych perfum. – Siadaj, zaraz kończę – rzekłam chowając bieliznę do
jednej z szuflad komody.
- To może ci pomogę – szepnął mi na ucho zerkając przez moje
ramię.
- Nie, nie trzeba – uśmiechnęłam się i zamknęłam szufladę.
- Nie mogę się doczekać kiedy cię w tym zobaczę – objął mnie w
talii.
- Aż taki jesteś ciekawski?
- Yhy – mruknął. Zaśmiałam się lekko.
- Pozwolisz mi się do końca rozpakować? – spytałam.
- Oj nie wiem, nie wiem – pokręcił głową. – Chodź – złapał mnie za
dłoń i zaczął ciągnąć do drzwi. – Później dokończysz.
- Nie German – zatrzymałam się. – Zrobię to teraz. To jest tylko
parę rzeczy. Chwila moment i jestem do twojej dyspozycji – zapewniłam go.
- Och, dobrze – zgodził się. przyciągnął mnie do siebie i złożył
na moich ustach czuły pocałunek. – Będę czekał w salonie – dodał i wyszedł.
Szybko wypakowałam ostatnie rzeczy, przejrzałam się w łazience w lustrze i po
dziesięciu minutach zeszłam do salonu. Czekał tam na mnie German. Na szczęście
nikogo oprócz nas nie było.
- To co takiego zaplanowałeś? – spytałam podchodząc do ukochanego.
- Nic – odparł. Zdziwiłam się. Myślałam, że zaplanował, a tu
„nic”. – Będziemy robić wszystko spontanicznie. Robimy co chcemy w danej chwili
– dodał.
- A co chcemy w tej chwili? – zapytałam zarzucając ręce mu na
szyję. Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Hm… a jak myślisz? – droczył się ze mną. Przyciągnęłam go do
siebie jeszcze bardziej i złączyłam nasze usta. Wplotłam dłonie w jego włosy.
Kochałam się nimi bawić. German gładził moje plecy. Każde kolejne muśnięcie
stawało się coraz bardziej agresywne.
- Chodź – szepnął odrywając się nagle i ciągnąc mnie w stronę
tarasu.
- German, ale gdzie idziemy? – zapytałam zdezorientowana sytuacją.
- Coś ci pokażę – rzekł entuzjastycznie. – Ale najpierw muszę ci
zasłonić oczy – przez chwilę nad czymś myślał.
- German, ale to nie jest konieczne. Nie musisz mi niczego
pokazywać tak nagle.
- Wiem – widocznie mnie nie słuchał. Poluzował krawat i go zdjął.
– Może to nie jest jakaś dobra opaska, ale niczego innego nie mamy – rzekł
spoglądając na rzecz. – Pozwolisz, że ci zawiążę? – spytał.
- Nie wiem czy…- wahałam się.
- Zaufaj mi – poprosił. – Tam gdzie cię zabieram jest przepięknie.
Spodoba ci się. A tym bardziej, o tym miejscu wiem tylko i wyłącznie ja.
- To może lepiej niech tak zostanie – wypaliłam szybko.
- Ale ja chcę ci to miejsce
pokazać – nalegał.
- Dobrze, dobrze, dobrze… - zgodziłam się. Stanął za mną i
zawiązał mi oczy. Nic nie widziałam. Nic a nic. Teraz byłam jedynie zdana na
ukochanego. Objął mnie jedną ręką w talii a drugą trzymał moją dłoń. Zrobiłam
powoli jeden krok.
- Hej, nie bój się – zaśmiał się. – Jestem przy tobie tu.
- Yhy – pokiwałam głową. Powoli wyszliśmy z domu. Dalej nie
wiedziałam gdzie idziemy.
- A powiedz. Kiedy reszta twojej rodziny ma przyjechać?- spytałam
odwracając głowę w jego stronę.
- Dokładnie to nie wiem. Na pewno wszyscy do soboty się pojawią –
zaśmiał się. Dalej szliśmy w milczeniu. Cały czas myślałam gdzie mnie German
może prowadzić. Na pewno to było coś co nie było planowane. A raczej tak
sądziłam.
Zeszliśmy z żwirowej ścieżki i szliśmy bodajże po trawie, gdyż
czułam że coś mnie łaskocze w okolicach kostek.
- Daleko jeszcze? – odezwałam się w końcu.
- Już prawie jesteśmy – uśmiechnęłam się na te słowa. Nie to, że mnie
bolały nogi, co to, to nie , tylko miałam już dość tej opaski na oczach. Nagle
German się zatrzymał. Zrobiłam to samo. Lekko mnie obrócił w lewo.
- Jesteś gotowa? – szepnął mi do ucha stojąc za mną. Kiwnęłam
twierdząco głową. Odwiązał supełek i opaska zleciała mi z oczu. Straszna
jasność przez chwilę mnie oślepiła. Mrugnęłam kilkakrotnie powiekami. Wzrok po
chwili przyzwyczaił mi się do blasku słońca. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się
otoczeniu. Zniknęły jakiekolwiek budynki, a za to przed sobą miałam piękny,
zielony krajobraz. Wciągnęłam powietrze. Zapach trawy. German złapał mnie za
dłoń i obrócił o sto osiemdziesiąt stopni. W oddali, przede mną znajdowało się
duże, błękitne jezioro. Za nim rosło kilka jakiś tropikalnych drzew. Staliśmy
na środku przepięknej polany. Zaczęłam się rozglądać. Chciałam się przekonać
czy czegoś nie ominęłam. Po chwili mój wzrok zatrzymał się na Germanie.
Uśmiechał się i cały czas mi się przyglądał.
- I jak? Podoba ci się tu? – zapytał. Chciałam coś powiedzieć, ale
nie potrafiłam złożyć słów w zdania. Po prostu nie mogłam uwierzyć własnym
oczom. Widok był oszałamiający. Zarzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam się w
niego.
- Bardzo – szepnęłam.
- To się cieszę – mruknął. – Chodź – dodał ciągnąc za sobą.
I tak przez jakiś czas spacerowaliśmy wolno po polanie wtuleni w
siebie. Co dziwne, nie rozmawialiśmy za wiele. Praktycznie nic. Wymieniliśmy
parę zdań na temat tego miejsca. Na temat jak tu jest pięknie.
- Mówiłam już jak tu jest pięknie? – zerknęłam na Germana.
Przystanęliśmy niedaleko jeziora.
- Tak. Chyba z tysiąc razy.
- To powiem tysiąc pierwszy – zaśmiałam się. – Tu jest pięknie.
- Bez ciebie by tak nie było – mruknął mi do ucha. Lekko się
zarumieniłam. Nagle German zaczął odpinać swoją koszulę. Zdziwiłam się.
- No dalej. Rozbieraj się. idziemy pływać.
Zdjął koszulę i spojrzał na mnie.
- Ja nie idę – odparłam stanowczo.
- No chodź – prosił mnie.
- Nie. I nawet nie próbuj mnie przekonywać na te swoje sposoby –
pogroziłam mu palcem.
- Nie wiesz co tracisz – mruknął do mnie i już w samych czarnych
bokserkach zbiegł po zboczu. Wyglądał bardzo seksownie. Po chwili zanurzył się
w błękitnej wodzie. Podeszłam bliżej i przysiadłam na ziemi. Zdjęłam buty.
Zaśmiałam się pod nosem z pomysłów Germana. Oparłam ramiona na kolanach i obserwowałam
ukochanego.
- Może już wystarczy? – krzyknęłam po jakimś czasie. German
zatrzymał się i pływał w miejscu. Spojrzał na mnie. Powoli wyszedł z wody.
Kropelki wody spływały mu po całym ciele, a słońce je oświetlało, że aż
pragnęłam by wcale się nie wycierał czy schnął. Ręką przeczesał mokre włosy.
Uśmiechnął się szeroko i usiadł obok mnie.
- Tylko nawet nie próbuj mnie dotknąć – pogroziłam mu. Zaśmiał się
z tego.
- A co się stanie jak cię dotknę? – szepnął przybliżając się
bardziej do mnie.
- Nie chcesz wiedzieć – pokręciłam głową.
- A jak chcę? – drażnił się ze mną. I to znowu. Nagle wziął mnie
na ręce i wstał.
- German!- warknęła. – Postaw mnie!
- Rada na przyszłość. Jestem dość ciekawski. A tym bardziej
niewiadomych – ruszył w stronę jeziora. Spojrzałam to na wodę to na Germana.
Zrozumiałam co chce zrobić. Zdradził go ten łobuzerski uśmiech. Chciał mnie
wrzucić do jeziora!
- German… proszę… nie… - próbowałam mu się wyrwać. – German! Nie,
nie, nie!
Ale on mnie nie słuchał. Wszedł do wody i mnie w nią wrzucił.
Zanim zanurkowałam zdążyłam tylko krzyknąć:
- Aaa!
A po chwili byłam już po wodą. Szybko jednak się wynurzyłam.
Wzięłam głęboki wdech. Przetarłam twarz dłonią i zaczęłam się rozglądać za
Germanem. Płynął ku mnie śmiejąc się.
- Czyś ty zgłupiał? – krzyknęłam zła. Zaczęłam płynąć do brzegu,
ale w Polowie drogi, złapał mnie za nadgarstek. Przybliżył się do mnie.
- Na twoim punkcie – szepnął i mnie pocałował. Byłam tym lekko
zszokowana. Pomyślałam jednak czemu by nie rozkoszować się chwilą. Tym bardziej
żadna trzecia osoba nam nie przeszkodzi. Odwzajemniłam czuły pocałunek.
Wplotłam dłonie w włosy Germana. Bawiłam się nimi tarmosząc je we wszystkie
strony. Czułam jak na plecach błądzą jego dłonie. Z każdym muśnięciem
powiększałam pocałunek. Teraz nasze języki walczyły o dominację. Pożądanie
rozpruwało mnie od środka. Dłońmi zjechałam po Germana twarzy, szyi i
zatrzymałam je na jego klatce piersiowej. Delikatnie ją gładziłam. German
wplótł dłonie moje włosy i odchylił moją głowę do tyłu. Lekko przygryzł moją
dolną wargę. Jęknęłam z rozkoszy.
- Nadal jesteś na mnie zła? – spytał obejmując mnie w talii.
- Hm… - westchnęłam. German pochylił się i złożył kilka namiętnych
pocałunków na mojej szyi.
- Nie. nie gniewam się – uśmiechnęłam się.
- To się cieszę – szepnął mi do ucha. Jednym płynnym ruchem wyciągnął
moją bluzkę z spodenek i zdjął ją ze mnie. – I tak ci się nie przyda taka
mokra. A za to na słońcu wyschnie – rzekł widząc moją zdumioną minę na to co
zrobił.
- Naprawdę?
- Tak – odparł i krótko mnie pocałował. Złączył nasze dłonie i
ruszyliśmy w stronę brzegu. Przysiadłam na trawie i obserwowałam Germana. Kładł
moją mokrą bluzkę na jednej z gałęzi drzewa tak by padały na nią promienie słońca.
- Zdejmuj spodenki – rzekł władczym tonem.
- Co proszę? – oczy o mało co nie odleciały mi na orbitę.
- Zdejmuj spodenki, bo są całe mokre.
- To, że są mokre to dobrze wiem. Wiem też czyja to wina – przymrużyłam
oczy.
- Nie bawimy się w czyja to wina, dobra?
- Dobra – bąknęłam.
- A teraz zdejmuj te spodenki – myślałam, że już skończyliśmy ten
durny temat. – I nie patrz tak na mnie. Mając je na sobie one prędko nie
wyschną. A tym bardziej, że jeszcze nie raz zmuszę cię byś weszła do wody – spojrzał
na mnie poważnie. Czyli nie kłamał. Na pewno nie kłamał. Dźwignęłam się z ziemi
i szybko zdjęłam mokrą część garderoby. Stałam przed nim tylko w czerwonym staniku
i czarnych majtkach.
- Zadowolony? – spytałam podając mu rzecz.
- I to bardzo – uśmiechnął się pokazując rząd białych zębów. Położył
spodenki obok mojej bluzki i wrócił do mnie. – Pięknie wyglądasz.
- Ha ha – zaśmiałam się sucho.
- Ale ja mówię prawdę – objął mnie w talii i oparł swoje czoło o
moje. Zamknęłam oczy. – Kocham cię, Angeles.
- Ja ciebie też kocham, Germanie – odparłam.
Resztę wspólnego czasu spędziliśmy pływając w jeziorze, z
przerwami na pocałunki i okazywanie sobie uczuć. Gdy zachodziło słońce za
horyzont, czekaliśmy jak ostatnia kropla wody na naszych ciałach wyschnie.
- Chciałabym żeby czas się zatrzymał w miejscu – szepnęłam wpatrując
się w zachód słońca.
- Ja też – odparł German. – Chodźmy. Twoje rzeczy pewnie już dawno
wyschły.
Humor go nie opuszczał. Ubrałam się, German zrobił to samo i
ruszyliśmy w drogę powrotną. Teraz na szczęście nie musiałam mieć zasłoniętych
oczu. Ukochany obejmował mnie ramieniem i prowadził do willi. Pod stopami
hałasował piasek, a ja czułam się jakby ktoś spełnił moje najskrytsze marzenie.
Choć może to właśnie spędzenie czasu z Germanem i tylko z nim, było tym moim
marzeniem.
******
Hola, hola, hola!!!
Witam kochanych czytelników...
Trochę musieliście poczekać na nowy post, ale czas nie jest moim przyjacielem...
Dużo się działo, ale nie będę pisać, bo się zbyt mocno rozpiszę i dorównam długością jednorazówce...
Oto przed wami pierwsza część tej (już mówię z góry) długaśnej jednorazówki... Będzie dużo się działo. Będą takie zwroty akcji, że ho ho ho... Ile będzie dokładnie części to nie wiem. Mam jak na razie połowę kolejnej, ale wszystko może się zmienić.
A jak sądzicie, czego dotyczy "Lepiej późno niż wcale"???
Ale w tej części nasłodziłam. Tyle Germangie.... czego więcej do szczęścia :D
Ale za to nie możecie napisać, że nie było Germangie.... Hehheeee....
No i tak się rozpisałam. Jak nie na jeden temat to na drugi...
A tak na koniec, wielkie THANK YOU VERY MUCH dla cierpliwych...
I zachęcam do komentowania, czytania(to chyba na pierwszym powinno być, ale kit) i motywowania...
Ps. Ej, lepiej mi idzie pisanie w pierwszej czy trzeciej osobie? Zależy mi na waszej opinii i zdaniu bo myślę nad przyszłymi rozdziałami i chcę wiedzieć jak wolicie.
A rozdział niebawem ;)
Pozdrawiam - Sanna :)
Gdyby co, to nadal jaaa - Pitowaaa...
Gdyby co, to nadal jaaa - Pitowaaa...
super czekam na 2 cz , tylko mi ich skłóć xD
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńJakie zajebiste *O*
OdpowiedzUsuńCzekam na next cz.
Aha i jak mi ich skłócisz to pożałujesz!!! :D
Dzięki :)
UsuńZa groźby też :D
Wierz ty co taki moment???
OdpowiedzUsuńJa mam ci do dupy (za przeproszeniem) nakopać???
Coś ty kombinujesz Justynko???
Pytam się CO!?!?!?!?
...
Nieważne i tak się dowiem xDDD
Nie chcę się rozpisywać ty wierz co ja o tym myślę, a jak nie to na fb ci powiem :P
Może za...yyy...jakie słowo użyć...trzeźwo...nie...może poprawnie...też nie...o już wiem mądrze nie myślę, a co za tym idzie nie piszę to nie będę cię zmuszała do czytania tych bzdur :P
Jaka ja łaskawa xD
Dobra w takim jakimś skrócie to:
Jeśli jego matka to popsuje to osobiście cie uduszę, a jak nie ja to poproszę Nati :D
Oni mają być wiecznie szczęśliwi.
Jeśli coś się stanie z ich związkiem to coś się stanie z TOBĄ :P
Zapamiętaj moje słowa :P
Ej a wierz, że ja powinnam się teraz z angola na pracę klasową uczyć???
Przez ciebie sie nie uczę tylko przy kompie siedzę :/
Aj nie dobra Justyna :P
Przez ciebie się staczam xD
Dobra koniec tego...a nie czekaj jeszcze jedno pytanie:
Przeczytałaś?????
No jaki moment? Nic wielkiego nie było na końcu!
UsuńJa??? Ja nic nie kombinuję! Mówię prze najświętszą prawdę! Tylko jestem twórcza :D
Hej, Nati w to nie mieszamy, a ona i tak by mi nic nie zrobiła, bo później nie ma kto jej pomóc jak co, więc mnie nie tkanie, dla twojej informacji :D
To już jest czwarta groźba, śmieję się jeszcze bardziej. Ale biorę też te słowa na poważnie!
Dobrze, zapiszę je sobie :)
Szkoła nie zając, nie ucieknie. "Keine Panik auf der Titanic"
To to jest nic.... buachahahaa....
Tylko nie wpadnij w żaden rów!!!
Eheee...
Dzięki :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGerman oswiadcza sie Oldze - padłam hahahaha
OdpowiedzUsuńJeju jak ja kocham sielankowe Germangie *,*
To jest takie cudowne <3
Oni mają być wiecznie szczesliwi!
Nie kłóc mi ich bo... bo.. nie wiem co, ale nie kłóc ich!
Jednorazówka- super, cudna, wspaniała.. no brak słów *_*
Niech bedzie jak najwiecej cześci bo to jest wspaniała historia :)
Dawaj szybciutko number two! ;)
Nie ty jedna pewnie padłaś. Sama padłam to wymyślając ;)
UsuńNie ty jedna kochasz "ich" takich...
Aż taka fajna jest?! Mi się na pewno podoba i jestem z jej "dumna". Super, że tobie ( i reszcie czytelników pewnie też) przypadła... Tak na marginesie, to tą część czytałam gdzieś z pięć razy i za każdym razem nie wierzyłam, że to ja napisałam :D
Będą jeszcze może dwie lub trzy części, zależy jakie będą długie, bo chcę by były mniej więcej takie same...
Dzięki :D