(…) a do niego wszedł młody i wysoki mężczyzna. Ubrany był w
ciemnego koloru strój i był to psycholog. W ręce trzymał teczkę. Podszedł do Angeles
i usiadł obok dziewczynki.
-Witaj Angeles.- rzekł spokojnie. Blondynka się nawet nie
odwróciła do mężczyzny. Siedziała do niego tyłem i po cichu płakała.- Wiem. Pewnie
jest Ci ciężko.- dodał, gładząc Angeles delikatnie po plecach. Chciał jej
pomóc, ale wiedział, że jeśli nie będzie z nim rozmawiać, nie będzie mówić, to
nic to nie da. Dziewczynka siedziała, a przez jej głowę przeszły „te”
wspomnienia.
…-Niestety ale nasze
drogi muszą się tu rozejść.
-Co to znaczy?
-To znaczy, że ja
wracam do domu a ty zostajesz tu…
…-Niestety nie
przyjdzie po Ciebie ani twoja mama ani twoja siostra.
-Dlaczego?
-Ja wiem tylko, że
znajoma Twojej mamy, która Cię tu przyprowadziła, przekazała mam, że nie masz
rodziny, a ona nie może się Tobą zająć.
Małe strumyki łez na policzkach Angie zmieniły się w potoki
łez.
…koncert nawet do
połowy nie doszedł, to jestem szczęśliwa, że to widziałam. Maria jak zaczęła
śpiewać kolejną piosenkę było chwilami słychać, że pociąga nosem. Głos zaczął
jej się łamać śpiewając refren.(…) Nagle przestała.. Po chwili zaczęła mówić :
(…)”Wczoraj dowiedziałam się, że moja s… siostra zmarła! Dlatego chciałabym
zaśpiewać dla niej kołysankę, którą ją dość często usypiałam.” (…) „Dobranoc
Angeles. Niech Ci się śpi siostrzyczko jak najlepiej.”…
Słowa siostry nadal dudniły w uszach Angeles. Męczyło ją
wiele pytań, na które nie znała odpowiedzi.
-Angie. Opowiesz co się stało?- zapytał się mężczyzna. Blondynka
nic nie powiedziała, spojrzała tylko na niego przez ramię. Chwilę mu się
przyglądała. Tak jakby się wahała czy ma mu powiedzieć czy też nie. Otworzyła usta.
Chciała coś z siebie wydusić, ale w ostatniej chwili się powstrzymała i
odwróciła głowę.
Minęły trzy godziny. Pan Dave Boffor- bo tak się właśnie
nazywał psycholog- cały czas próbował się coś dowiedzieć, ale blondynka nic nie
mówiła. Nie chciała mu zaufać. Przez ten czas, jej myśli prowadziły zaciętą
walkę. Po chwili pan Boffor opuścił pokój i zostawił ją samą.
***
-Siema.- rzekła brunet do kumpla i podał mu dłoń do uścisku.
-Cześć.- odparł i przywitał się.
-Co też ciężki dzień?- stwierdził German.
-Weź nic nie mów. Czemu wybrałem psychologię, to ja nie
wiem, ale z wielką chęcią rzucę to wszystko i zacznę od nowa.
-Aż tak źle?- zdziwił się.
-Trzy godziny siedzieć z małą dziewczynką z domu dziecka i
tylko, żeby ja mówił. A na dodatek siedziała do mnie tyłem i jakby była w innym
świecie. Dzieci zazwyczaj same zaczynają mówić, a ona nic. I jak ja mam jej
pomóc, nie znając powodu jej złości, gniewu, płaczu.
-Zobaczysz dasz radę.
-Nie. Jutro przekażę ją do bardziej doświadczonego
psychologa.
-Rób jak chcesz.- odrzekł brązowooki.
-Och. Widać, że German też ma jakieś problemy. Niech zgadnę Maria.
-Można rak powiedzieć. Słyszałeś o tym, że siostra Marii, Angeles,
nie żyje?- zapytał, a mężczyzna tylko kiwnął twierdząco głową.- No właśnie. Maria
poprosiła mnie, żebym się o tym czegoś dowiedział dla niej.
-I co?- dopytywał się.
-I nic. Byłem dziś u jej matki. Próbowałem się czegoś
dowiedzieć, ale ona cały czas uciekała od tematu młodszej córki. Sąsiedzi tak
samo mówią, że nic nie wiedzą. Chodziłem po szpitalach. Nikt tam nie słyszał o Angeles.
Nikt nic nie wiem.- zdenerwował się German.- I co ja powiem Marii?
-Przecież przez jeden dzień to na pewno nic się nie dowiesz.
A Marii powiedz to co mi.
-Och… Dobra koniec z tym zadręczaniem się.- rzekł i
wyciągnął z szafki whisky i dwa kieliszki.
-No… Takiego Germana znam i lubię.- odparł psycholog.
***
Dni zaczęły coraz szybciej mijać. Od dnia, w którym być może
nawet na zawsze rozdzielono siostry Saramego, minęło pół roku. W tym czasie Angeles
została adoptowana przez rodzinę zastępczą. Było to zamożne małżeństwo,
pochodzące z Hiszpanii. Miesiąc po tym jak została adoptowana, jej nowa rodzina
wraz z nią wróciła do ich ojczyzny, a dokładnie do Madrytu. Tam próbowali
stworzyć dla niej dom, stworzyć odpowiednie miejsce do dorastania. Pragnęli by
zapomniała o Buenos Aires i wszystkim z nim związanego, ale Angeles nie chciała
zapominać o domu rodzinnym i o Marii.
A Maria? Skończyła właśnie trasę koncertową po świecie. Wraca
do domu, do ukochanego, do Germana( Ale mi się to okropnie pisze. Blee…). Przez
cały czas próbowała się dowiedzieć co się stało z jej siostrą, co się
przyczyniło do jej choroby i do pogorszenia stanu. Ale też nie poznała
odpowiedzi na dość ważne dla niej pytanie: „Gdzie została pochowana?” German
też nic się nie dowiedział, a Angelica odcięła się od
tematu Angeles na zawsze.
***
-Ja chcę wrócić do domu, do Buenos Aires!- krzyczała Angeles
na swych rodziców zastępczych.
-Słońce. Twój dom jest tu.- odrzekła Samantha.
-Ja chcę wrócić do Buenos Aires!- krzyczy blondynka, po czym
tupie nogą.
-Angie. Nigdzie nie pojedziesz!- krzyczy Tom na
dziewczynkę.- Idź do siebie do pokoju.- dodał nie patrząc na „córkę”. Blondynka
nic nie powiedziała tylko od razu pobiegła do swej twierdzy. Rzuciła się na
łóżko i zaczęła szlochać. Po pewnym czasie ze zmęczenia zasnęła.
***
Samolot właśnie wylądował. Na lotnisku czeka German na swą
ukochaną wśród tłumu podróżujących. Nagle zauważył ją. Podbiegł do niej i wziął
ją w ramiona. Maria oparła głowę na jego ramieniu.
-Tęskniłem.- rzekł, głaszcząc jej plecy.
-Ja też.- odparła pociągając nosem. Po twarzy spłynęły jej
kilka łez. German odsunął ja lekko od siebie i starł delikatnie dłonią małe
potoki na jej policzkach.
-To nie są łzy radości.- stwierdził. Maria nic nie
powiedziała, tylko spuściła głowę i zaczęła szlochać. Bardzo bała się powrotu
do domu, do Buenos Aires. A jeszcze rok temu obiecywała swej siostrze, że jak
wróci będą razem. A teraz po pół roku największy koszmar staje się prawdą. German
przyciągnął ją do siebie i próbował uspokoić.
-Mario. Nie płacz. Może i Angeles nie ma to i tak zawsze
będzie z tobą, będzie przy tobie zawsze jak o niej pomyślisz. Jej ciało może i
umarło, ale dusza żyje wiecznie.- rzekł brunet.
-Tak myślisz?- rzekła spoglądając na niego.
-Tak.- odparł.- Chodź. Odwiozę cię do domu.- dodał, a Maria tylko
kiwnęła głową.
***
Czas leci nie ubłagalnie szybko. Już półtorej roku plan Angelici
się sprawdza i działa. Ani Angeles, ani Maria przez ten czas nie miały ze sobą
żadnego kontaktu, chodź młodsza z nich próbowała się skontaktować, to i tak
było nieskuteczne. Każdemu się wydawało, że się pogodziły z rzeczywistością,
ale one potrafiły genialnie ukrywać swoje emocje przed światem. W tym czasie Maria
zrobiła ogromną karierę, zdążyła wyjść za mąż za Germana i od czterech miesięcy
tworzą szczęśliwe małżeństwo. A na dodatek bardzo bogate. Mają piękny dom z
ogrodem. Można powiedzieć, że powodzi im się dobrze. A Angeles przez ten czas
próbowała na wszelkie sposoby skontaktować się z rodziną, z Marią, ale na
marne. Teraz postanowiła przejść do bardziej radykalnych czynów. Mianowicie do
powrotu do Buenos Aires.
***
-Chyba mi to wystarczy.- rzekła Angeles zapinając zamek
plecaka, w którym miała potrzebne rzeczy: trochę jedzenia, ciepłe ubrania,
oszczędności. Można by pomyśleć jak niby dziewięciolatka chce sama wrócić do
kraju na drugim kontynencie. W jej przypadku wiek nie gra roli. Będąc jeszcze w
domu dziecka, musiała szybko dorosnąć. Nie jest jak dziewczynki w jej wieku.
Jest inna, bo bardzo dużo przeszła. Po cichu wyszła z domu. Szła w stronę
lotniska. Po chwili przed jej oczami pojawił się duży budynek pełen ludzi. O
tej porze w Madrycie jest bardzo dużo turystów, więc miała ułatwione zadanie.
Zaczęła biec do tunelu łączącego pokład samolotu z lotniskiem. Nagle zatrzymała
ją jakaś kobieta.
-A ty skarbie to dokąd?- zapytała z dziwnym uśmiechem
-Tam jest moja mama.- kłamała, ale co mogła zrobić.
Wiedziała, że musi wsiąść na pokład maszyny.
-A masz bilecik?
-Tak- rzekła i podała kobiecie prostokątny kawałek papieru.
Ta po chwili przepuściła ją i wróciła do swoich obowiązków. Pięć minut później
Angeles siedziała wygodnie w fotelu. „ Nareszcie wracam do domu. Do Marii”-
pomyślała i zasnęła, by lot się nie dłużył.
-Hej… Budzimy się.- rzekła stewardessa. Blondynka powoli
podniosła powieki, leniwie przeciągając się. Wyjrzała przez okno. Widziała
miasto, jej miasto. „Tam gdzieś jest moja rodzina”- pomyślała. Po pół godziny
opuściła lotnisko. Przed sobą miała wielkie city. Zaczęła iść w stronę centrum.
Po drodze próbowała znaleźć, charakterystyczne dla niej miejsca. Niestety było
to na nic. Przez 5 godzin błądziła po mieście. Zmęczona i głodna.
Szła aleją w jakimś parku. Nagle ktoś ją „popchnął” od tyłu
i się przewróciła. Upadła na betonowy chodnik, zdzierając sobie przy tym ręce i
kolana. Powoli wstała. Nie wiedział „przyczyny” tego. Kuśtykając podeszła pod
drzewo i usiadła pod nim. Kolana przyciągnęła do klatki piersiowej. Rękoma
objęła je i oparła na nich głowę. Zaczęła płakać. Ale nie dlatego, że bolały ją
rany, które ma po upadku. Tylko dlatego, że nie znalazła nic. Ani swego ukochanego
parku, ani domu, ani Marii. A zwłaszcza jej. Po przez łzy próbowała pozbyć się
smutku. Nagle podeszła do niej młoda kobieta. Wyglądała na dziewiętnaście lat.
Odgarnęła jej kosmyk włosów za ucho i przyłożyła chusteczkę do kolana, z
którego ciekła krew.
-Ej… Nie martw się. rany się zagoją. I proszę Cię nie
płacz.- rzekła kobieta. Angeles nic nie odpowiedziała tylko przetarła policzki
dłońmi.- No i od razu lepiej nie.- dodała- Wstawaj. Pójdziemy do mnie do domu i
oczyścimy rany. Co?- rzekła. Angeles tylko kiwnęła twierdząco głową. Wtedy
dopiero spojrzała na kobietę, która zaoferowała swą pomoc. Miała brązowe włosy
i piękne oczy. Po rysach twarzy przypominała jej kogoś.
-Maria?...
******
Wiem jestem okropna, że w takim momencie przerywam, ale chcę wzbudzić waszą ciekawość.
Dzieje się.
Po prawej stronie na blogu jest ankieta. Proszę głosujcie, bo to od was będzie zależeć czy szybko będzie wyczekiwane pewnie przez wielu z was Germangie <3
Ostatnio zauważyłam, że mało komentujecie.
A więc, kolejny rozdział będzie jeśli pod tym będzie 5 waszych komentarzy.
Nie chciałam was do tego zmuszać, ale chcę poznać waszą opinię i przy okazji chcę wiedzieć czy ktoś to czyta ;)
Liczę na was :)
Pozdrawiam - Pitowaaa :)
Piękne <3
OdpowiedzUsuńTy mnie torturujesz jestem głodna germangie o by to byla marija super czekam na next
OdpowiedzUsuńTo pewnie z tego głodu u mnie padniesz xd
UsuńDziękuję :)
No jak możesz przerywać w takim momencie? :D Super rozdział <3
OdpowiedzUsuńAle trochę nie ogarniam. Skoro Angie ma 9 a German, zakładając, około 22.. to To jak oni będą razem? xD
Każdy praktycznie przerywa w najciekawszym momencie.
UsuńGerman ma tyle co Maria, więc dziewiętnaście. Jakoś się spikną.
Dziękuję :)
Supper.
OdpowiedzUsuńDawaj mi tu next i to już.
Ja też się zastanawiam, bo skoro między Marią a Angie jest 10 lat różnicy to German jest od niej starszy o 12. Chociaż w dzisiejszych czasach są różnice wiekowe nawet pochodzące do 40 ale zobaczyłam z kursu XD
Jeszcze raz rozdział supper.
Dawaj next'a.
Ty mnie nie szantażuj! I musiałaś przerwać w takim momencie? Ja chcem next!!!
OdpowiedzUsuńChciałam sprawdzić tylko czy to ktoś czyta, a jak zobaczyłam tyle komentarzy w tak krótkim czasie aż nie dowierzałam O_O
UsuńPonieważ mam trochę wątpliwości co do kolejnego rozdziału.
Swietny rozdzial!!! Serio musialas przerwac w takim momencie? Serio?!! No coz.... Nie pozostaje mi nic innego jak czekac na kolejny rozdzial.
OdpowiedzUsuńDzięki :*
UsuńWiem jestem zła buahah
Na kolejny rozdział poczekacie do przyszłego weekendu, bo mam dużo sprawdzianów w tym tygodniu, a rozdział jeszcze muszę napisać. Ale jest pozytyw, mam już go 3/4 ;)
Hue hue... Boski rozdział *_*
OdpowiedzUsuńJa chcieć więcej :D
This is genial :D
Angie ucieka i wraca. :D
Jestem za :D :*
Nexy next!!! :D
Chcesz więcej?- Musisz czekać nawet do weekendu :/
UsuńNext jest, ale i jest też szkoła, która wszystko niszczy. Dosłownie...
Dzięki :*