... Angelica przykucnęła przy niej.
-Niestety ale nasze drogi muszą się tu rozejść.
-Co to znaczy?- nie rozumiała mamy.
-To znaczy, że ja wracam do domu a ty zostajesz tu.-
odrzekła oschle Angelica.
-Dlaczego?- nie dowierzała blondynka słowom mamy.
-Nie ważne dlaczego.- rzekła Angelica po czym powróciła do
pozycji prostej. –Chodź.- dodała łapiąc Angeles za dłoń. Dziewczynka nie pewnie
złapała dłoń mamy i poszła za nią. Weszły do gabinetu kierownika domu dziecka. W
pomieszczeniu stało duże biurko, kilka krzeseł i regały z dokumentami. Angelika i kierownik zaczęli o czymś
rozmawiać co było niezrozumiałe dla blondynki. Cały czas zastanawiała się po co
tu przyszła z mamą. Po chwili kobieta wstała i pożegnała się z mężczyzną.
-Do widzenia Angeles.- rzekła do blondynki jej matka i opuściła
pomieszczenie.
-Mamo! Mamo! Mamo!- zaczęła krzyczeć Angeles.
-Spokojnie Angie. Zaraz poznasz swą opiekunkę i zaprowadzi
Cię do twojego nowego pokoju.- rzekł kierownik biorąc Angie za rączkę i
wychodząc z gabinetu.- Pni Anno.
-Tak?- zapytała rudowłosa kobieta. Była wysoką ale drobną
kobietą. Wyglądała na jakieś 25-30 lat. Na twarzy miała delikatny makijaż a
ubrana była w kremową sukienkę na ramiączka.
-To jest nasza nowa podopieczna. Angie Cararra.- rzekł
kierownik.
-Angie Cararra?! Miło mi Cię poznać.- powiedziała Anna kucając
przy Angeles.
-Ja nie jestem żadna Angie Cararra tylko Angeles Saramego!- złość
w blondynce narastała z minuty na minutę.
-Rozumiem… Chodź pokażę Ci twój nowy pokój i poznasz przy
okazji nowe koleżanki.- odrzekła opiekunka. Zabrała Angeles ze sobą do
niedużego pokoju. – Tu będziesz teraz mieszkać. Rozgość się.
Blondynka usiadła na jednym z trzech łóżek. Zaczęła się
rozglądać po pomieszczeniu. Każde łóżko stało na innej ścianie, pomiędzy
niedużą szafą a biurkiem. Ściany były
pokryte blado różową farbą, która gdzie nie gdzie odpadała .
-A po co są te dwa łóżka?- zapytała w końcu zdziwiona
Angeles.
******
Można rzec, że nareszcie pojawił się ten trzeci rozdział.
Przepraszam, że tak długo musieliście na niego czekać, ale przez szkołę nie miałam czasu go przepisać.
Pewnie zauważyliście powstała strona : Bohaterowie.Przez weekend spróbuję nad nią popracować.
Komentujecie :)
Pozdrawiam - Pitowaaa ;)
-Będziesz tu mieszkać z dwoma koleżankami.
-Aha.- odrzekła smutno. Nadal nie dowierzała, że jej własna
mama oddała ją tu. Nagle do pokoju wbiegły dwie dziewczynki.
-Cześć Anno!- przywitały się z kobietą.- A to kto?- dodała jedna
z nich z obrazą.
-To jest Angie. Wasza nowa współlokatorka.- odrzekła Anna.- Angie
to jest Jackie i Ludmiła.
-Cześć.- rzekła cicho Angeles.
-Siema nowa.- rzuciła Ludmiła.
-No to ja będę szła. Dziewczynki, proszę opowiedzcie nowej
koleżance o domu dziecka, tylko bądźcie miłe.- rzekła Anna, zwracając się do
Jackie i Ludmiły.
-Dobrze. Niech się pani nie martwi.- dodała Ludmiła, a pani Anna
znikła za drzwiami pokoju.
-Hm… Ile masz lat?- zapytała się Jackie.
-Si… siedem.- odrzekła cicho Angeles.
-Ja mam dwanaście, a Ludmiła jedenaście.- rzekła Jackie.-
Wiesz co to znaczy?
-Hm… To, że jesteście ode mnie starsze.- odrzekła niepewnie
blondynka.
-No właśnie. Dlatego nie wolno Ci podważać naszego zdania i
ogólnie.- rzekła Ludmiła po czym opuściła pokój.
-Nie słuchaj jej. Czasami zbytnio gwiazdorzy.- rzekła Jackie
siadając obok blondynki.
-A ty nie gwiazdorzysz jak ona?- zapytała się Angeles po chwili
ciszy.
-Nieee… Czasami może mi to się zdarzyć, ale to ona jest od
tego.
-Aha.- odrzekła smutno Angeles, spuszczając głowę.
-Zobaczysz. Przyzwyczaisz się - dodawała blondynce otuchy.
-A ty po jakim czasie się przyzwyczaiłaś?- zapytała Angie spoglądając
na Jackie.
-Ja tu jestem odkąd pamiętam.- odrzekła z nutką smutku w
głosie.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało. Przywykłam. Chodź. Zaraz obiad.- rzekła Jackie
wstając i udając się w stronę drzwi. Po chwili zastanowienia Angeles przystała
na propozycję dwunastolatki. Razem udały się na stołówkę. Weszły do dość dużego
pomieszczenia. Znajdowało się tam dużo osób. Większość były to dzieci w wieku
pięć-piętnaście lat. Rozmawiały i śmiały się.
-Dziewczynki siadajcie.- rzekła Anna podchodząc do stojących
w drzwiach Jackie i Angeles. Dwunastolatka szybko pobiegła zając sobie miejsce.
-Proszę panią, a mogę nie jeść obiadu i czy mogę iść do
siebie do pokoju?- zapytała się blondynka.
-No nie wiem.- rzekła Anna po czym dodała.- Ale na kolację
przyjdziesz?
-Tak!- odrzekła.
-Dobrze. Zmykaj do siebie.- powiedziała Anna.
Angeles szybko pobiegła do swego nowego pokoju. Położyła się
na łóżku i zaczęła szlochać. Nadal nie dowierzała, że mama ja tu oddała, że Maria
ją oszukała. Tęskniła za siostrą. Miał nadzieję, że jak wróci z trasy
koncertowej, zabierze ją stąd. Przez chwilę jeszcze tak leżała, po czym zapadła
w sen.
***
-Cześć tato. Dzwoniła może mama lub Angeles?- dopytywała się
Maria.
-Tak mama dzwoniła, kazała żebyś zadzwoniła do niej.-
odrzekł. Maria opuściła salon. Wzięła telefon i wybrała numer do domu. Po chwili
w słuchawce usłyszała głos mamy.
-Cześć skarbie.- rzekła jakby gdyby nic.
-Część mamo. Powiedz jak się czuje Angeles?- zapytała się bez
wahania brunetka. Pewnie chcecie wiedzieć o co chodzi. Konkretnie o to, że Angelica
powiedziała Marii, że Angeles ciężko zachorowała i leży w szpitalu. Dokładnie to
jest jej plan rozdzielenia sióstr. Angeles oddała do domu dziecka a Marii powiedziała,
że jest w szpitalu.
-Wczoraj rano jej stan pogorszył się i miała zostać przekierowana
do szpitala w Madrycie. Tylko, że nie doleciała, bo helikopter, którym leciała,
doznał jakieś poważnej awarii i zleciał do oceanu.- rzekła Angelica z udawanym
płaczem. Chciała być wiarygodna i chyba jej nawet wyszło, bo przez chwilę Maria
się nie odzywała.
-A Angeles?! Powiedz, że przeżyła. Błagała Maria.
-Niestety nie.- odrzekła Angelika „łkając”. Maria nie mogła
uwierzyć w to co powiedziała jej mama. Rozłączyła się i szybko opuściła hotel,
w którym mieszkała. Biegła przed siebie. Mijała różnych ludzi. Czasami na kogoś
wpadła. Chciała uciec. Uciec od tego miejsca, a może bardziej od tej
wiadomości. Znajdowała się w parku. Wokoło biegały radosne dzieci. Dopiero teraz zaczęła sobie uświadamiać, że już nigdy nie zobaczy radosnego uśmiechu siostry, nie usłyszy jej anielskiego głosu i nigdy jej już nie spotka. Czuła się winna, że Angeles nie żyje. "Bo gdybym nie wyjechała, ona pewnie by żyła, by nie
zachorowała”.- pomyślała. Po jej twarzy spływało coraz więcej łez.
Na dworze zaczęło robić się szarawo. Maria wolnym krokiem
wracała do hotelu. Wiedziała, że musi wrócić do domu, do Buenos Aires. Po 15
minutach była w swojej sypialni. Siedziała na łóżku i wpatrywała się w zdjęcie
jej i siostry, które zrobiły sobie w dzień rozstania. Cierpiała. Nagle do
pokoju wszedł jej ojciec. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem.
-Mario spokojnie.- uspokajał ja, ale na nic.
-Jak mam być spokojna, wiedząc, że przeze mnie ona już się
nie zaśmieje, nie zaśpiewa. Nic nie zrobi, bo nie żyje i to przeze mnie. Rozumiesz
to tato. Przeze mnie!- wykrzyczała cały swój żal do siebie.
-Nie możesz się obwiniać. Rozumiesz. Nie możesz.
-Wiem tato. Wiem. Ale też wiem, że muszę wrócić do domu, do Buenos
Aires.
-Co?! Mario przecież masz trasę. Musisz ją skończyć.
-Nie! Teraz co muszę to tylko wrócić do domu.
-A co powiesz tysiącom fanom, którzy kupili bilety. „Cześć. Sorry,
ale muszę wrócić do domu”. Wiesz z czym to się wiąże, córciu. Proszę Cię
dokończ trasę. Nie rób tego dla mnie, czy mamy, ale dla Angeles. Pomyśl sobie,
że patrzy na Ciebie z góry i śpiewaj dla niej.- rzekła mężczyzna. Maria nic nie
odpowiedziała tylko spojrzała na ojca z zapłakanymi oczami. – No to co. Dokończysz
trasę?!- dodała, a Maria tylko kiwnęła twierdząco. Mężczyzna ucałował córkę w
skroń, wstał i opuścił jej pokój. Maria bezwładnie opadła na łóżko. Płakała z
swej bezsilności i bezradności. Po dłuższym czasie zasnęła.
***
Angeles powoli się budziła. Wolno uniosła ociężałe powieki
znad błękitnych oczu. Wzrok miała wlepiony w sufit. „ Jaki miałam straszny
koszmar” pomyślała. Wstała do pozycji siedzącej. Rozejrzała się po pokoju. Nie była
„ w swym królestwie”. Była w przydzielonym jej pokoju w domu dziecka. „ A więc
to nie był sen”. Mama mnie tu oddała, a Maria zapomniała o mnie. Nagle poczuła
ból w okolicy serca. Czuła ogromną złość na cały świat, ale też i duże
rozczarowanie po siostrze. Cały czas o czymś i o niczym myślała. Z jej własnego
świata wyrwał ją głos pani Anny:
-Angie. Czy coś się stało?- dopytała się kobieta. Angeles nic
nie powiedziała tylko wtuliła się w kobietę. Po bladych policzkach spływały jej
łzy rozpaczy.
-Proszę panią, nie wie pani kiedy moja mama po mnie
przyjdzie albo siostra?- zapytała się Angie.
-Niestety nie przyjdzie po Ciebie ani twoja mama ani twoja
siostra.- odrzekła rudowłosa .
-Dlaczego?- zdziwiła się blondynka. Ze zdziwioną miną zer kła
na kobietę.
-Ja wiem tylko, że znajoma Twojej mamy, która Cię tu
przyprowadziła, przekazała mam, że nie masz rodziny, a ona nie może się Tobą
zająć.- próbowała uspokoić dziewczynkę. Delikatnie głaskała ją po ramieniu.
-Ale jak to? Przecież mam siostrę!- nie dowierzała, ale nadal
wierzyła, że Maria się o nią martwi.
-Nie martw się. pewnie szybko znajdzie Ci się rodzina
zastępcza.
-Ale ja nie chcę mieć nowej rodziny! Mam dom rodzinny, mam
dorosła siostrę.- rzekła oburzona na słowa rudowłosej.
-Dobrze. Uspokój się słońce.- powiedziała pani Anna po czym
wstała i odeszła w stronę drzwi.- Za pół godziny kolacja. Przyjdź, bo będziesz
głodna. Kobieta opuściła pokuj pozostawiając Angeles sama ze sobą i swoimi
myślami i uczuciami. Mijały minuty. Cały czas myślała o słowach kobiety: „znajoma
Twojej mamy, która Cię tu przyprowadziła, przekazała mam, że nie masz rodziny,
a ona nie może się Tobą zająć. Ale jak to? Przecież osoba, która mnie tu oddala
była to moja mama, a nie żadna jej znajoma. Przecież ja mam tatę, mamę,
siostrę- Marię, dla której jestem częścią życia. Ona nie mogła mi tego zrobić. Nie
mogła!”- toczyła walę sama ze sobą.
-Hej, idziesz na kolację?- rzuciła Jackie wpadając do pokoju
i przerywając Angeles rozmyślanie.
-Hm… co?!... tak… tak- plątała się blondynka.
-To chodź.- rzekła dwunastolatka.
******
Można rzec, że nareszcie pojawił się ten trzeci rozdział.
Przepraszam, że tak długo musieliście na niego czekać, ale przez szkołę nie miałam czasu go przepisać.
Pewnie zauważyliście powstała strona : Bohaterowie.Przez weekend spróbuję nad nią popracować.
Komentujecie :)
Pozdrawiam - Pitowaaa ;)
Rozdzial Wspanialy, Znakomity, Cudofffny <3 . Wspaniale piszesz. Angie w domu dziecka, bedzie ciekawie. Ale mam nadzieje, ze wszystko BARDZO SZYBKO sie wyjasni. I tak w to watpie, ale jestem niecierpliwa. :-P .
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na nexta. :-*
Och dziękuję za tyle miłych słów ;)
UsuńNext jest w zeszycie, trzeba go tylko jeszcze dopracować
Postaram się go przez weekend przepisać i dodać.
Czy się szybko wyjaśni to nie powiem. Jeszcze nie wiem czy mam akcję szybko przyspieszyć czy też nie... Jestem w trakcie rozmyśleń.
Pierwszy raz nie wiem co bedzie to jest coś genialnego moge tylko powiedzieć super czekam na next
OdpowiedzUsuń"Nie wychwalaj dnia przed zachodem słońca" - czy jakoś tak.
UsuńCo będzie dalej dowiesz się niebawem, czyli jak dodam kolejny/kolejne rozdziały :)
Dzięki ;)
wiesz co ci powiem? Miałam łzy w oczach jak czytałam ten rozdział.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego, że Angelica może być takim okrutnym człowiekiem.
Zostawić swoją córkę w domu dziecka, a drugiej wmawiać, że młodsza nie żyje.. Sory ale według mnie to jest chore!! :D :D
Uch. Wyżyłam się już to teraz lepsza część programu :)
Rozdział bardzo mi się podoba :) Masz prawdziwy talent do pisania :D Nie mogę się doczekać nexta. Oby pojawił się prędko, bo ja już nie wytrzymuję :D :*
Słucham. Naprawdę?! Tylko nie płacz, nie warto przez takie byle jakie wypociny.
UsuńA jednak - okrutna.
Wiem chore na maksa, ale taki pomył wpadł mi do głowy, nie chciało mi się niczego innego wymyślać...
To dopiero będzie ta "lepsza część programu" ?! o_o
To super, że ci przypadł do gustu.
Gdzie tam talent.Ty to masz talent, bo jak trafiłam na twego bloga, to tak mi się spodobał chyba 40 rozdział, że siedziałam do trzeciej nad ranem i czytałam wszystkie twoje posty no i nadal czytam i podziwiam.
"Jak nie wytrzymasz to popuścisz."- tekst pani od matmy, genialny