piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 11


Przed przeczytaniem tego początku rozdziału, skontaktuj się z lekarzem lub psychiatrą (lub omiń początek), gdyż gniew i nienawiść jaka pojawi się u ciebie może zagrażać życiu i zdrowiu autorki. 





… Nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Brunet zaczął przybliżać swoją twarz do niej. Delikatnie pocałował ją w czoło, po czym znów na nią spojrzał.
- Nie możesz – powtórzył. Nic nie odpowiedziała, tylko delikatnie kiwnęła głową na ”tak”. Ruszył w stronę swojego gabinetu. Otworzył do niego drzwi, ale od razu nie wszedł. Zerknął jeszcze na blondynkę.
- Jak co, ja będę tu. Dom jest do twojej dyspozycji. Czuj się jak kiedyś – rzekł, po czym zniknął za drzwiami swojej twierdzy. Angie jeszcze przez chwilę patrzyła w miejsce, gdzie przed momentem był German i pocieszał ją, po czym udała się do kuchni. Od razu zauważyła Olgitę w swoim żywiole. Uśmiech aż sam cisł się jej na twarz. Zerknęła  na Violettę, która zajadała tort czekoladowy.  Pewnie to była ta mała niespodzianka dla dziewczynki. Bardzo lubiła przysmaki gosposi, a tym bardziej jej słynny tort czekoladowy. Ramalla nie było. Pewnie gdzieś wyszedł.
- Och… Moja kruszynka – westchnęła gosposia na widok Angie. Podeszła do niej i mocno wyściskała. – Nic się nie zmieniłaś.
- Ty Olgo tak samo. Jak zawsze w kuchni – zaśmiała się.
- Mhm… To mój taki drugi świat. Siadaj – wskazała na wolne miejsce obok Violi. Blondynka posłusznie wykonała polecenie gosposi. – Pewnie jesteś zmęczona podróżą.
- Właśnie, że nie – odparła. Olga lekko się zdziwiła.
- Ciociu chcesz? – zapytała brunetka podsuwając jej tort czekoladowy.
- Nie skarbie. Dziękuję – odparła głaskając ją po główce.
- Ale herbaty mi nie odmówisz – rzekła Olga.
- Olgo dziękuję, może później.
- Później – oburzyła się kobieta – Ja ci dam później. Siedź. Zaraz będzie – Angie tylko pokiwała głową. Olga jak się uprze to nic nie pomoże. Zerkła na siostrzenicę. Buzię miała w torcie.
- Powoli, bo ci jeszcze zaszkodzi tyle cukru – zaśmiała się, chwytając za ściereczkę. Zabrała jej talerz z tortem i sztućce, którymi jadła i zaczęła ją wycierać.
- Nieee… - jęczała pięciolatka.
- Nie narzekaj – uciszyła ją – Chcesz być piękną, musisz cierpieć – zażartowała – Ooo… gotowe – dodała odkładając ściereczkę – Od razu lepiej – zaśmiała się. Viola tylko się uśmiechnęła. – Leć umyć łapki, bo się strasznie kleją – Po chwili dziewczynki nie było w kuchni.
- Urosła, co nie?! – rzekła Olga siadając obok niej.
- Tak, i to bardzo – odparła próbując ukryć swój smutek.
- Podobna? – zapytała niepewnie gosposia.
- I to bardzo – westchnęła. Do oczu napłynęły jej łzy – Czysta… Maria – załkała. Nie chciała płakać, bo wiedziała, że Olgita jest bardzo wrażliwą kobietą.
- Słońce – zwróciła się do blondynki. Odwróciła się do niej. Złapała ją za dłonie – spokojnie, nie płacz, bo ja też będę płakać – spojrzała na nią. Lekko potrząsnęła jej dłońmi – Chyba nie chcesz mnie zobaczyć w takim koszmarnym stanie – zaśmiała się. Próbowała poprawić jej humor.
- Wiem, muszę być silna – rzekła ocierając łzy.
- Doskonale to rozumiem, musi być ci strasznie ciężko. Ale nic już nie zrobimy. Musimy żyć dalej – starała się ją pocieszyć. Słowa gosposi z trudem docierały do niej. „Niby jak żyć dalej”- pomyślała. Nagle rozległ się dźwięk gwizdka od czajnika. Olgita wstała i wyłączyła wodę. Angie by zająć czymś umysł, obserwowała uważnie gosposie. Widziała jej płynne ruchy przy każdym drgnięciu ciała. Widać miała to wszystko nie tylko we krwi, ale też w głowie. Nie patrząc gdzie co leży lub znajduje się, w mgnieniu oka zaparzyła herbatę dla szesnastolatki.
- Proszę – rzekła, podając niewielkie naczynie z gorącym napojem.
- Dziękuję Oglito – odparła.
- Mhm… - westchnęła gosposia.
- Czy coś się stało, Olgo? – zerknęła na kobietę.
- Nie… Tylko dawno nikt mnie nie nazwał Olgitą, no i wiesz… - próbowała jej wytłumaczyć.
- Rozumiem, nie musisz mi tłumaczyć – upiła mały łyk herbaty – Ale do póki ja tu jestem, to dość często to usłyszysz – Angie spojrzała na nią. Wiedziała, że gosposia w głębi serca cieszy się z tego, ale nie chciała tego okazywać – Tylko się czasem nie przyzwyczajaj – pogroziła jej palcem, na co kobieta wybuchła śmiechem. 
- O mnie się nie martw, słońce – zaśmiała się – A ty mi tu nie gróź – złapała ją za palec, którym przed chwilą jej machała.
- Olgito – jękła, ale nie z bólu. Przez chwilę zapomniała o rzeczywistości. A wystarczyło do tego trochę żartu. Uwolniła się z uchwytu gosposi i zaczęła cicho chichotać.
- Och Olgito – zachichotała. Przez chwilę się śmiały, aż się opanowały.
- Muszę zadzwonić do mamy i poinformować ją, że jestem tu – rzekła wyciągając telefon z kieszeni spodni.
- Nie fatyguj  się. Angelica, to znaczy twoja mama codziennie po obiedzie przychodzi, więc niebawem powinna przyjęć.
- Aha. To w takim razie poczekam tu na nią. – zerknęła na Olgę – Nie będę ci tu przeszkadzać?
- Przeciwnie. Będę miała z kim porozmawiać – odparła.

I tak spędziły czas aż do przyjścia Angelici. Kobieta była zła na córkę, że przyszła do willi Germana od razu po przylocie, a że nie przyjechała do "domu". Doszło do małej kłótni, ale udało się im wszystko wyjaśnić. Pogrzeb miał się odbyć następnego dnia. W związku z czym  Angeles postanowiła zostać w posiadłości siostry.
- Ciociu, na długo przyjechałaś? 
- Niestety nie, skarbie. Jutro wieczorem mam samolot powrotny – odparła smutno blondynka.
- A czemu nie możesz dłużej zostać?
- Muszę wracać do szkoły – dziewczynka spojrzała na Angie. – Ale babcia będzie z tobą, a ja będę codziennie do ciebie dzwonić.
- Zostań dłużej – błagała dziewczynka. Angie nie miała pojęcia co zrobić. Zerknęła na mamę, a później na Germana.
- Violu, a może pokażesz babci swoją nową sukienkę.
- Taaak… - odparła ciągnąc babcię za rękę. Angeles odprowadziła je wzrokiem aż do pokoju pięciolatki.
- Viola przejęła mój pokój – zaśmiała się.
-Tak… Bardzo jej się podobał. Trochę go odnowiliśmy. Viola praktycznie całe dnie tam spędza – odparł.
- Hm….- westchnęła.- Też lubiłam ten pokój. Wydawał mi się być wtedy magiczne. Taki zaczarowany. Tyle tam się wydarzyło.
- To prawda. Gdyby ten pokój potrafiłby opowiedzieć wszystko co się tam stało, powstałaby niejedna dobra książka.
- Taaa… Było tego trochę – przez chwilę zapadła głucha cisza. – Jak tu leciałam do was, nie sądziłam, że będę potrafiła się uśmiechnąć, a co dopiero pośmiać się.
- Ale przecież wszystko zawsze jest możliwe.
- Wiem. Przecież kiedyś sama się o tym przekonałam – spojrzała na niego. – German?
- Tak.
- Powiedz, masz trochę czasu?
- Pewnie. A co? – odparł. Angie nie patrzyła już na niego. Jej wzrok spoczywał na panelach.
- A mógłbyś mnie zawieść…  – głos jej się zawiesił. – …do Marii. – dodała prawie niesłyszalnie.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł? – chciał odwieź jej ten pomysł.
- Proszę – złapała go za dłoń. – Chciałabym ją jeszcze dziś zobaczyć – błagała. Patrzył na nią przez chwilę. Widział w jej oczach łzy. Kolejne tego dnia.

 Leżała bez ruchu. Tylko klatka piersiowa minimalnie podnosiła się i opadała. Lekarze wydali już jej wyrok. Śmierć. Nic nie dało się zrobić. Dla Germana był to koszmar. Widział na własne oczy jak umiera mu żona. Tylko raz przyprowadził ze sobą córeczkę. Akurat wtedy Maria na chwilę przebudziła się. pożegnała się z Violettą. Dziewczynka nie rozumiała o co chodzi. Wtedy też poprosiła Germana o kartkę i długopis. Chciała coś napisać. Testament. Jak skończyła, kartkę złożyła kilka razy i przekazała mężowi. Rozejrzała się po Sali. Brunet wiedział, że szuka siostry.
- Angeles nie ma tu. Jest nadal w Madrycie. Angelica nie kazała mi jej tu ściągać.
Dotknęła delikatnie dłonią jego policzka. Czuła od niego ciepło.
- Musisz walczyć! Nie możesz się poddać! Nie możesz! – zdjął jej dłoń z policzka i ucałował. Później mocno ścisnął.
- Kocham cię – szepnęła. Po policzku popłynęła jedna samotna łza. Zamknęła oczy, a oddech zniknął. Maszyna, do której była podłączona zaczęła piszczeć. Na ekranie przesuwała się tylko jedna, długa kreska. Przyłożył jej dłoń do twarzy. Nie chciał jej puścić. Wierzył, że się zaraz obudzi, że drgnie.
- Nieee…  – łkał. – Mariooo… Mario zbudź się. Proszę nie zostawiaj mnie – płakał. Po chwili do sali wpadło kilku lekarzy. Dwóch musiało go siłą wyciągnąć z pomieszczenia. Na korytarzu zobaczył Angelicę. Zrozpaczoną. Usiadł na krześle. Twarz ukrył w dłoniach i szlochał. Minęło dość dużo czasu zanim, choć trochę się uspokoił.
- Dobrze, że nie ściągałeś tu Angeles – szepnęła kobieta pociągając nosem.
- A ja się zastanawiam czy słusznie ciebie posłuchałem. Gdybyś widziała jak ona jej szukała po Sali – zrobił na chwilę pauzę. – Źle zrobiłem. One potrzebowały tej ostatniej rozmowy.
- Właśnie, że nie. Angeles by jeszcze bardziej cierpiała po stracie siostry. A co by było, gdyby jej się coś w trakcie lotu stało?!
- Nie darowałbym sobie tego.
- Proszę cię, nie mów o tym Angeles – German tylko przytaknął.

- German, German… - machała mu dłonią przed twarzą. – Coś się stało? – zapytała widząc, że się otrząsnął.
- Nie… nic – wydukał.
- Na pewno?
- Tak- uciął. – To co, jedziemy? – Angie tylko kiwnęła głową na „tak”.
Po  chwili byli już pod kościołem Matki Boskiej Guadalupe. Udali się w stronę kaplicy. Szli w ciszy. Stanęli przed dużymi drzwiami.
- Wejść tam z tobą? – szepnął zerkając na blondynkę. Przez chwilę myślała nad odpowiedzią. Kiwnęła tylko głową i nacisnęła złotą klamkę. Popchnęła lekko drzwi i przekroczył próg. Powoli stawiała kroki, ciężko oddychając. 
- Spokojnie, tylko spokojnie – szeptała do siebie. Podeszła trochę bliżej trumny. Serce coraz szybciej jej biło. Nagle ujrzała twarz siostry. Wyglądała jakby spała. Po policzkach popłynęły jej łzy. Usta zakryła dłońmi. Nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Mario – załkała. – Nie, Mario nie… - krzyknęła. Potrząsnęła bezwładnym ciałem kobiety. – Proszę, obudź się. obudź się! – puściła ją. Oparła się o bok trumny i złapała lodowatą dłoń siostry. – Nie zostawiaj mnie. Nie chcę znów być sama. Mario, nie zostawiaj mnie – płakała. Całą  twarz miała mokrą. Łzy ani myślały by przestać wydostawać się z oczu blondynki. German powoli podszedł do Angie. Położył rękę na jej ramieniu.
- To nie ona powinna tu leżeć. Nie ona. Tylko ja. To ja powinnam zginąć a nie ona. Miała przed sobą przyszłość. Miała  w a s – spojrzała na niego.
- Nie mów tak już nigdy. To był wypadek. Los wybrał akurat ją. Nie możesz się obwiniać – urwał na chwilę. – Chodź.
- Nie – szepnęła prawie niesłyszalnie. Strąciła jego rękę. Wiedział, że chciała zostać jeszcze trochę ze siostrą. Dlatego opuścił kaplicę. Kobieta oparła się z powrotem o trumnę. Nadal płakała. Nie potrafiła tego wszystkiego zrozumieć. Ścisnęła mocniej dłoń siostry.

- Hm – zaśmiała się. – Jeszcze nie tak dawno śpiewałaś mi kołysankę na dobranoc – przerwała na chwilę. – Pozwolisz, że ja też zaśpiewam ci na dobranoc – wzięła głęboki wdech. Powietrze wypuściła powoli, próbując choć trochę się uspokoić. Po chwili w kaplicy rozległ się cichy śpiew Angie.

A la nanita nana nanita ella nanita ella
 Mi niña tiene sueno bendito sea, bendito sea
A la nanita nana nanita ella nanita ella
 Mi niña tiene sueno bendito sea, bendito sea

Przypomniało jej się jak Maria śpiewała dla niej, jak „niby” zginęła.

…koncert nawet do połowy nie doszedł, to jestem szczęśliwa, że to widziałam. Maria jak zaczęła śpiewać kolejną piosenkę było chwilami słychać, że pociąga nosem. Głos zaczął jej się łamać śpiewając refren.(…) Nagle przestała.. Po chwili zaczęła mówić : (…)”Wczoraj dowiedziałam się, że moja s… siostra zmarła! Dlatego chciałabym zaśpiewać dla niej kołysankę, którą ją dość często usypiałam.” (…) „Dobranoc Angeles. Niech Ci się śpi siostrzyczko jak najlepiej.”…

Pociągnęła nosem. Żałowała, że to co niby było kłamstwem nie było prawdą.

Fuentecita que corre clara y sonora
 Ruiseñor que en la selva cantando llora
 Calla mientras la cuna se balansea
 A la nanita nana, nanita ella

Skończyła. Głowę oparła o brzeg trumny. Płacz przerodził się w gorzki szloch. Zakryła usta dłonią. Nie mogła nadal pogodzić się ze śmiercią siostry. Przełknęła ślinę. Wzięła dwa głębokie wdechy.
- Śpij dobrze siostrzyczko – na ostatnim wyrazie głos się jej załamał. Wypowiadając te słowa potwierdziła sama sobie, że Maria umarła. Że nie otworzy już nigdy oczy i nie zaśpiewa. Nie zrobi nic. 
Sekundy przeradzały się w minuty, a te w godziny. Nie wiedziała ile czasu już tak czuwa przy siostrze i wspomina. Nagle do kaplicy wszedł German. Podszedł do blondynki. Bez słowa złapał ją za ramiona i odciągnął od ciała żony. Nawet nie próbowała się z nim szarpać. Posłusznie z nim poszła. Zdjął marynarkę i założył ją na blondynkę, widząc, że drży. „ Pewnie z zimna” – pomyślał. Objął ją ramieniem i opuścili teren kościoła. Wrócili do willi.






******
Wielki powrót, można powiedzieć!
Tak to ja...
A więc mówić kto wytrwał do końca i ani razu nie narzekał na mnie. Długo wyczekiwana 11.
I co? Podobało się Germangie? Jeżeli można to tak nazwać :/ ?!
Zauważyliście? Nowy wygląd! Jak, podoba się? Trochę nad nim siedziałam, ale myślę, że się opłacało...
A tak z innej beczki. Mamy tu jakiś wielbicieli Pabla? 
Jeśli tak, to mam dla tych osób dobrą wiadomość. Niedługo się pojawi... Ale co gdzie i jak to już musicie czekać na rozwój wydarzeń.
Co tu jeszcze...
Komentujcie, oceniajcie, krytykujcie!

Pozdrawiam - Pitowaaa :)

Ps. 12 pojawi się o wiele szybciej niż ten rozdział ;)
Ps.2. Dzięki wszystkim za te 4 0 0 0  wyświetleń. Wiem, że to się stało już trochę dawno, ale nie miałam też jak  W a m  podziękować. Moje serducho raduje się widząc, że wchodzicie na bloga i też komentujecie. Stokrotne dzięki!!!

8 komentarzy:

  1. Dawno cię tu nie było genialny rozdział german pomaga angie w trudnych chwilach czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale już jestem i tak szybko nie zniknę jak przedtem. Niestety, ale będziecie musieli się ze mną męczyć ;)
      Sierota pomaga, a pomaga, ale też i okłamuje Angusię :/
      Dzięki :)

      Usuń
  2. Rozdział smutny, ale super :)
    Pabla ? Nie !
    Czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest nic z tym co będzie w następnym :/
      No niestety, ale musi się pojawić i trochę namieszać ;)
      Na pewno będzie szybciej niż ten rozdział :D
      Dzięki :)

      Usuń
  3. Justynko powiem ci jedno przez cały rozdział miałam w oczach łzy i płakałam ze...śmiechu XD
    Ty opisujesz smutne momenty, a ja się simieję XD
    Chyba naprawdę coś jest ze mną nie tak :3
    Nie da się ukryć, że nie rozumiem połowy (całości) tego co tu napisałaś XD
    Coś ostatnio jestem nie kapowata (jak mogłaś zauważyć na fb) XD
    Ale nieważne koniec o mnie :)
    Jestem egoistką cały czas piszę o sobie, a nic o twoim cudownym rozdziale (ta tego, którego nie kapuje XD)
    Przeczytam jeszcze raz i ci na fb najwyżej napiszę sensowny (jak na mnie XD) komentarz
    Szczerze nie bardzo wiem co tam na górze jest ale mam nadzieję, że nic głupiego jak na przykład nasza rozmowa o moim misiu Germanie XD, a może to nie z Tobą o tym pisałam XDDD już sama nie wiem :P
    W skrócie tak na dziś:
    Uśmiałam się jak nie wiem (chociaż nie wiem z czego XD)
    Rozdział cudowny <3
    Dziękuję, że się mnie posłuchałaś i wybrałaś ten nagłówek/tło (tak to jeszcze pamiętam XD)
    Mam nadzieję, że to co mi się chwaliłaś, że masz już z 5 rozdziałów na przód napisane to prawda, i że są one już przepisane wystarczy opublikować :D
    Może są w tym moim "mądrym" i "przemyślanym" komentarzu (jeśli można to tak nazwać XD) litery, które układają się w wyrazy, które układają się w zdania jakieś logiczne całości XD
    Nie wiem co jest to jedna na górze ale spoko XD
    Nie możesz się czepiać, że nie skomentowałam :P
    Na fb ci może wyjaśnię jak będę trochę bardziej kapowata (jeśli to się kiedyś zdarzy XD)
    Pozdrawiam cię, bo chyba zaczęłam pisać głupoty (jak pewnie przez całą moję "litanie" XD)
    Besos :*
    Wiktoria :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiktorio.... dobra koniec z tą (dziwną) powagą :D
      Zgadzam się. Z tobą chyba musi być coś nie tak. Wiesz jak ja się nad tymi "smutnymi' rozdziałami męczyłam... Szkoda mi słów na ciebie...xD
      To czekam na ten "sensowny" komentarz na fb... A i jesteś mega egoistką xD
      Ej o jakim misiu Germanie?! O_O
      Ej ja też się uśmiałam, czytając twój komentarz :D
      WikiSuperPamięc!!! A jednak nie... Jakie 5 rozdziałów?! Dwa!!! I jeszcze nie przepisane!
      Nie nie mogę się czepiać... Mogę jedynie się na ciebie wydzierać! Chyba nigdy nie czytałam bardziej aż tak nieskładnego komentarza.... Wiedz, że czytam go już trzeci raz, a i tak rozumiem go tak jak czytałam za pierwszym razem...
      Gdyby była by opcja "lubię to" to byś miała najwięcej lajków... Twoja "litania" rozwala system :P
      Dzięki, dzięki :)
      Humor mi poprawiłaś ;)

      Usuń
    2. Wiem, że się męczyłaś chyba mi pisałaś na fb (chyba XD)
      Mia samej jest szkoda słów na mnie XD
      Czy ten "komentarz" jak to ujęłaś będzie "sensowny" to ja nie wiem XD
      Dziękuję wiem to bardzo dobrze XD
      Śpię z nim (jak z sześcioma innymi XD). Jest biały i ma czarne duże oczka, mały brązowy nosek i...czemu ja to tu piszę XD
      Na fb ci wyślę jego zdjęcie XD
      Dziękuję za "komplementy" związane z moim komentarzem (litanią).
      Ja też go nie rozumiem XD
      Tak znaczek "Lubię to" by się przydał XD




      Wierz przeczytałam jeszcze raz (jak nie 5 razy XD) Twój rozdział i i tak nie przestawałam się śmiać (napisz książkę pt.:"Komedia stuleci" XD z tymi fragmentami).
      Nie da się ukryć, że ja do osób "normalnych" nie należę ale jestem jedyna w swoim rodzaju mogę ci to obiecać, że nigdy nie poznasz kogoś takiego jak ja XD
      Dobra znów gadam bzdury :X
      Besoe :*

      Usuń
  4. napisałam mój najdłuższy komentarz w zyciu i się usunaal. wiec opisze ci na fb bo się spiesze... ehhhhhh

    OdpowiedzUsuń